27 kwietnia 2010

Wywiad z Leszkiem Możdżerem

Pianista nie-odkryty

"Suplement", nr 4/2007, fragmenty

– W twórczości nie do końca chodzi o formę, tylko o przeżycie - mówi muzyk Leszek Możdżer. – Jeżeli ktoś mniej obyty w sztuce, stykając się z nią doznaje emocji, to odkrywa ją po raz pierwszy, nawet, jeżeli jest ona wtórna.


fot. archiwum Leszka Możdżera

Po lekturze wywiadu z panem w „Gazecie Wyborczej” [z 18.11.2006] odniosłem wrażenie, że jest pan ciekawym człowiekiem, kimś, kto rozumie swoje decyzje i mechanizmy show-biznesu, potrafi iść na kompromis, a jednocześnie nie rezygnować z uznawanych przez siebie wartości. W związku z tym zastanawia mnie, jaka jest pana wiara?

Artysta, który w siebie nie wierzy, nie ma żadnych szans. Zabije go pierwsza lepsza przeciwność losu. Jeżeli ma kiepski warsztat, ale wierzy w swoją sztukę, jest bardziej przekonujący niż ktoś, kto ma świetny warsztat, ale nie wie, co z nim zrobić.

Kiedyś moja wiara w siebie była chorobliwie duża. Dzisiaj w dużej mierze zależy ona od tego, czy jestem wyspany czy nie.

Koncertuje pan w różnych częściach świata. W jednym z wywiadów przyznał pan, że koncerty w Carnegie Hall w Nowym Jorku czy przed kilkunastoma tysiącami słuchaczy w Chile były bardzo stresujące. Czy odbiór pana muzyki przez publiczność za granicą różni się od tego w Polsce?

Nie widzę różnicy. Grając za granicą czuję się jednak mniej obciążony, bo nie jestem tam produktem popkultury i nie jestem widoczny w mediach. Mam szansę stać się dla każdego osobistym odkryciem. Tutaj często pojawiam się mediach i odbiór mojej osoby jest zakłócony przez papierową legendę.

Na całym świecie publiczność jest podobna. Najgorszą publicznością, dla której grałem, byli chińscy żołnierze oraz polscy politycy. Miałem wrażenie, że kompletnie nie rozumieją, o co mi chodzi.

Grzegorz Turnau często powtarza, że rynek muzyczny przyjmuje więcej muzyki niż jest w stanie unieść...

Myślę, że rynek muzyczny produkuje więcej muzyki niż Grzegorz Turnau jest w stanie przyswoić, zresztą wcale mu się nie dziwię, ja też nie jestem w stanie nadążyć za powstającymi płytami. Rynek uniesie jeszcze dużo więcej, nie ma obawy. To jest tak zwana inflacja, nic wielkiego.

...mówi, że kiedyś płyta była wydarzeniem roku, a teraz co najwyżej miesiąca.

Po prostu produkcja płyt jest o wiele łatwiejsza niż kiedyś. Myślę, że dla artystów nastaje era koncertów. To dopiero będzie weryfikacja umiejętności danego muzyka. Dobra płyta wcale nie jest gwarantem tego, że mamy do czynienia z kimś, kto umie grać czy śpiewać. To się okazuje dopiero na scenie. Grzegorz Turnau umie grać i to nieźle, sam słyszałem, więc ludzie będą kupowali jego płyty.


Powiedział pan, że nie ma takiego układu dłoni, którego by już pan kiedyś nie słyszał czy zagrał, czy więc możliwe jest, aby odkrywać i bawić się w coś nowego?

Mówiąc te słowa musiałem być w stanie jakiejś kompletnej frustracji. Jest mnóstwo pozycji dłoni, których nie znam. Ostatnio dwunastolatek pokazał mi takie przełożenie palca na klawiaturze, które w życiu nie przyszło by mi do głowy, bo jestem zawodowym pianistą.

Wojciech Kuczok powiedział o pisarstwie, że właściwie wszystko zostało już napisane. Literatura jest dzisiaj odtwórcza, a nie twórcza i niezwykle rzadko pojawia się pisarz genialny i oryginalny. Czy można tak powiedzieć o muzyce jazzowej i klasycznej?

Przypuszczam, że Kuczok przeczytał tysiące książek, więc on ma prawo tak powiedzieć, natomiast przeciętny człowiek, który tych książek w życiu przeczytał kilkadziesiąt czy kilkaset, zupełnie inaczej na to patrzy. Mam wrażenie, że w twórczości nie do końca chodzi o formę, tylko o przeżycie. Jeżeli ktoś mniej obyty w sztuce, stykając się z nią doznaje emocji, to odkrywa ją po raz pierwszy, nawet, jeżeli jest ona wtórna. Nie należy narzekać na to, że są wtórne zespoły, albo że produkuje się sztukę, która coś przypomina. To wszystko jest potrzebne.

Wiele osób uważa, że na polskiej scenie muzycznej zajął pan miejsce Krzysztofa Komedy.

Komeda jest jedną z moich inspiracji. Jest to muzyk, który miał wielką osobowość, ale miał też mnóstwo słabości.

Jako osobowość, czy jako muzyk?

Jako muzyk. Nie był wybitnym pianistą. Był świetnym muzykiem, natomiast jego pianistyka nie była wirtuozerska.

Miejsce Krzysztofa Komedy jest zajęte przez Krzysztofa Komedę i nic się w tej sprawie nie da zrobić. Tragiczna śmierć uniemożliwiła mu osiągnięcie pełni możliwości, a miał przed sobą wielką przyszłość. Nie chcę dźwigać sztandaru z napisem „Komeda”. Chcę po prostu być sobą i robić to, co mi się podoba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz