"Śląsk", nr 4 (174), fragmenty
5 marca 1940 roku Józef Stalin podpisał rozkaz rozstrzelania jeńców z obozów w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie oraz przetrzymywanych w więzieniach Zachodniej Białorusi i Ukrainy. W Katowicach działają dwa stowarzyszenia dbające o ich pamięć, Rodzina Katyńska i Rodzina Policyjna 1939 r.
Pomnik Ofiar Katynia w Katowicach
fot. Zbigniew Sawicz
Akcja likwidacji obozów miała charakter tajny. Nim wiadomość o masowych grobach pod Katyniem została publicznie ujawniona, wśród miejscowej ludności krążyły bardzo powściągliwie przekazywane informacje o tym, iż przed kilku laty na terenie lasu koziogórskiego nad Dnieprem mordowano polskich jeńców wojennych. W oparciu o te pogłoski, w lutym 1943 roku, po zajęciu przez hitlerowców Smoleńska, natrafiono na zbiorowe mogiły. W tym samym roku dokonano ekshumacji.
Miejsca straceń i pochówku jeńców z obozów w Starobielsku, Ostaszkowie i więzień zachodniej Białorusi i Ukrainy były nieznane, dlatego Katyń stał się wspólnym symbolem zamordowanych.
Przez prawie pół wieku władze ZSRR utrzymywały, że na zbrodnię katyńską odpowiedzialni są hitlerowcy. Dopiero w 1990 roku prezydent Michaił Gorbaczow przekazał Wojciechowi Jaruzelskiemu dokumenty zbrodni wraz z listami wywozowymi i obozowymi. Dziesięć lat później zbudowano cmentarze wojenne w Charkowie, Katyniu i Miednoje.
W 1990 roku strona rosyjska rozpoczęła śledztwo w sprawie mordu katyńskiego. Trwało ono do 2005 roku, a jego wyniki zostały w większości utajnione. Najwyższa Prokuratura Federacji Rosyjskiej oficjalnie oznajmiła, że „nie ma podstaw do uznania zbrodni katyńskiej za zbrodnię ludobójstwa”.
Eugenia Gambuś, córka Marcina Jaworowskiego:
Po I wojnie światowej ojciec przyjechał na Śląsk. Kupił parcelę w Kochanowicach i wybudował tam dom. Po wybuchu wojny spotkaliśmy ojca podczas ewakuacji. Z uwagi na ciążę mojej matki ojciec dostał zezwolenie, by nas konwojować i w ten sposób dojechaliśmy do Antopola. Ojciec pojechał do Równego zameldować się w dowództwie. Matka błagała go, żeby został. Wtedy widzieliśmy go po raz ostatni. Miałam 10 lat. Po 17 września matka pojechała szukać go do Równego. Nie znalazła, ale widziała tam tysiące aresztowanych żołnierzy i policjantów.
Poszukiwania ojca trwały długo. Zawsze otrzymywaliśmy odpowiedź, że na terenie ZSRR Marcin Jaworowski nigdy nie przebywał. Dopiero po przekazaniu dokumentów stronie polskiej w 1990 roku odnalazł się w Miednoje. Teraz już wiem, jak zginął.
Ogólnopolska rodzina
Stowarzyszenie Rodzina Katyńska w Katowicach powstało w 1989 roku. Jest członkiem powstałej w następnym roku Federacji Rodzin Katyńskich w Warszawie i należy do większych kół w kraju. Na początku w katowickim oddziale było przeszło pięciuset członków, w tym dziewięćdziesiąt osiem wdów po zamordowanych oficerach i policjantach. W tej chwili członków jest około dwustu osiemdziesięciu, w tym dwie wdowy.
Dzięki staraniom członków stowarzyszenia naprzeciw kościoła garnizonowego św. Kazimierza Królewicza w Katowicach w 2001 roku powstał Pomnik Ofiar Katynia. Główna część pomnika na półkolistym cokole przedstawia skazanych przed egzekucją dwóch oficerów i policjanta stojących nad krawędzią skarpy dołu. Zbiórka pieniędzy potrzebnych na jego budowę rozpoczęła się w 1990 roku. Pomogły w niej władze miasta. Bogna Szklarczyk, prezes Rodziny Katyńskiej w Katowicach, opowiada o kwestowaniu pod kościołami, szukaniu sponsorów i sprzedawaniu cegiełek: – Wysyłałyśmy druki przekazów na osiedla Tysiąclecia i Paderewskiego. Poczta nie chciała odstąpić od opłat, ale dostaliśmy dużo odpowiedzi. Ktoś wysłał dziesięć złotych, a pięć musiał oddać poczcie. Autorem pomnika jest profesor Akademii Sztuk Pięknych z Katowic, Stanisław Hochuł, a architektem Marian Skałkowski. Było dużo pomysłów, ale ten był najlepszy. Inne projekty były dziwne.
W prawej bocznej nawie kościoła garnizonowego znajduje się kaplica katyńska. Na dwóch ścianach jest tam około 340 imiennych tabliczek i urna z ziemią z Katynia, Charkowa i Miednoje. – Jest tam pewna nieścisłość – mówi Bogna Szklarczyk. – Jest napisane „Katyń”, „Ostaszków” albo „Starobielsk”, bo w 1990 roku nie wiedzieliśmy jeszcze, gdzie są pochowani ci z Ostaszkowa i Starobielska. Ponieważ tak zaczęliśmy, to ciągniemy tak dalej.
Maria Nowak, córka Józefa Skuzy:
Mój ojciec był policjantem. Urodził się w 1899 roku i jest pochowany w Miednoje. Pochodził z kieleckiego. Został przeniesiony na Śląsk i tutaj poznał moją matkę. Nie wiem, ile o ojcu pamiętam, a ile dowiedziałam się z opowiadań. Był smukły, wysportowany, wysoki, z szablą – tak go zapamiętałam. Zapamiętałam też posterunek ojca. Wpadaliśmy tam czasami jako dzieci. Sadzał nas na biurku i pokazywał różne rzeczy.
Kiedy się z nami pożegnał, a było nas troje dzieci i mama, tak ślad się urwał. Miałam 7 lat. Zostaliśmy sami, bez środków do życia. Kiedy się żegnaliśmy, ojciec wsadził nas na furmanki. Nie zajechaliśmy daleko, tylko za rzekę Nidę i Niemcy nas zawrócili. Matka pracowała dzięki dobrym opiniom i pomocy rodziny. Wiem, co to głód.
Ostatni posterunek ojca był w Wojkowicach. Został zastrzelony w Twerze. O jego śmierci dowiedzieliśmy się, kiedy Jaruzelski przywiózł rosyjskie listy zamordowanych. Wtedy zapisałam się do Rodziny Katyńskiej, a później przyszłam do Rodziny Policyjnej.
Nie tylko oficerowie
Obóz jeniecki w Ostaszkowie, położony około 250 km na północny zachód od Tweru, był największym obozem specjalnym, podległym Zarządowi ds. Jeńców Wojennych NKWD. Położony na wyspie Stołbnyj jeziora Seliger, w zabudowaniach poklasztornych, przeznaczony był do przetrzymywania polskich funkcjonariuszy Policji Państwowej i Policji Województwa Śląskiego.
Ogólnopolskie Stowarzyszenie Rodzina Policyjna 1939 r. założył w 1990 roku nieżyjący już pierwszy prezes Witold Banaś. – Nie byłoby nas, gdyby nie on – mówi obecna prezes Maria Nowak. – Dwadzieścia lat temu trudno było to zorganizować. Szedł i głową otwierał zamknięte drzwi. O policjantach nie było wcześniej mowy, a przecież podczas II wojny światowej zginęło 90% śląskiej policji.
Stowarzyszenie skupia piętnaście oddziałów. Członkami są potomkowie zamordowanych policjantów: wdowy, córki, synowie, wnuki i prawnuki, którzy w związku z utratą bliskich w okresie Polski Ludowej nie mogli liczyć na pomoc władz. Honorowym członkiem jest również jeden żyjący policjant, który nie był w Ostaszkowie, ale bywa na spotkaniach Rodziny, na które przychodzi dzisiaj około pięćdziesięciu członków.
Stowarzyszeniu udało się zbudować i w 2000 roku otworzyć Polski Cmentarz Wojenny w Miednoje, gdzie spoczywają szczątki polskich policjantów, a także Grób Policjanta Polskiego na dziedzińcu Komendy Wojewódzkiej w Katowicach, gdzie co roku odbywają się uroczystości upamiętniające wydarzenia z 1940 roku. – Największe obchody mają miejsce 17 września, bo jest to rocznica pochówku szczątków Policjanta Polskiego – mówi Maria Nowak. – Dostaliśmy miejsce na grób na terenie komendy i skorzystaliśmy z tej propozycji, ponieważ podobne miejsca są często dewastowane.
Jedno z pomieszczeń Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach pełni funkcję Izby Pamięci, która poświęcona jest policjantom pomordowanym przez sowieckie NKWD. W 2008 roku członkowie Stowarzyszenia rozpoczęli realizację wcześniej przygotowanego programu edukacyjnego „Odkrywamy historię”, który przeznaczony jest dla uczniów szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych. – Spotkania z młodzieżą w Izbie Pamięci są dla nas najważniejsze – mówi Maria Nowak.
Mariusz Gaś, syn Jana Gasia:
Kiedy w 1939 roku ojca zabrakło, miałem 6 lat. Pochodził z Radzionkowa. Mieszkaliśmy w Katowicach, a krótko przed wybuchem wojny zostaliśmy ewakuowani w kieleckie. Ojciec najpierw był w policji w Lublińcu, później w Komendzie Rezerwy w Katowicach. Mój dziadek pracował w administracji i też był skierowany na wschód. Dziadek z moim ojcem rozstali się pod Tarnopolem. Dziadek wrócił, a ojciec został internowany i zamordowany w Twerze.
O śmierci ojca dowiedzieliśmy się w 1990 roku po ujawnieniu list. To, że byli uwięzieni w klasztorze, to były wcześniej domniemania. Dowiedzieliśmy się o tym pośrednio, z kartki policjanta z Radzionkowa, który pisał, że w tym obozie przebywa również mój ojciec. W czasie okupacji słyszeliśmy różne wiadomości – że być może jeńcy zostali zatopieni na barce na Morzu Białym.
Do wyjaśnienia
W historiografii PRL-u problemem Katynia się nie zajmowano. – Przyjmowano wyniki powołanej w 1944 roku komisji Nikołaja Burdenki – mówi historyk, dr hab. Sylwester Fertacz, profesor Uniwersytetu Śląskiego. – Miała udowodnić, że zbrodni dokonali Niemcy i taki był efekt jej pracy.
Prof. Fertacz mówi o aspektach sprawy katyńskiej, które wymagają jeszcze badań: – Przede wszystkim losy bodaj 2300 oficerów, którzy zostali zamordowani na terenie dawnych kresów wschodnich. Jedynie w przypadku Katynia dane są dość dokładne. Nie ma dokumentacji dotyczącej selekcji i wykonywania wyroków. Nie znamy osób wyznaczonych do ich realizacji. Lista ofiar nie jest pełna. Na podstawie tego, ilu oficerów zaginęło, można przypuszczać, że zamordowano 23 tys. jeńców. Wynika to z obliczeń polskiego rządu emigracyjnego. Mówi się też o zamordowanych w Katyniu dwóch kobietach. Prawdopodobnie jedną z nich była córka generała Józefa Dowbora-Muśnickiego.
Bogna Szklarczyk, córka Kazimierza Frąckowiaka:
Całe życie mama mówiła, że nie wolno się przyznać, że ojciec zginął w Katyniu. W życiorysach pisaliśmy, że ojciec poszedł w 1939 roku na wojnę i w czasie działań wojennych zaginął.
BK
18 kwietnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
jestem bratanica marcina jaworowskiego obecnie mieszkam w gniewkowie powiat inowroclawski wychowalam sie wjego rodzinnym domu w slonsku moja babcia amarcina matka co dzien czekala na powrót syna
OdpowiedzUsuńbratannica Zofia jaworowska- romanowicz.