"Śląsk", nr 9 (179), fragmenty
[dla Marty]
„Poznałam takiego początkującego literata – przyprowadzili mi go do domu – ślepy od urodzenia prawie – domyśla się Pan, że to zrobiło na mnie wrażenie” – pisała Halina Poświatowska do aktora Jana Niwińskiego w 1957 roku.
W Yonkers w USA, 1958
fot. archiwum rodzinne
„Napisałam książkę, już dawno, trzy lata tamu, ale wyjdzie dopiero w tym roku. To nie te wiersze od Czytelnika. Tamta nazywa się Opowieść dla przyjaciela i jest tyle o mnie, co i o Tobie” – pisała do niewidomego literata w 1966 roku. Urodził się w Częstochowie, był jej rówieśnikiem i studiował polonistykę. Korespondencja między poetką a przyjacielem trwała do 1966 roku i była bardzo obfita – ponad sto listów. Autobiograficzna Opowieść została wydana rok później. – Aby opublikować Opowieść, trzeba było uzyskać od Komitetu Centralnego Partii „zgodę na wydanie puli papieru” – mówi Zbigniew Myga, brat poetki.
Rytm bijącego serca
„Portret Haliny Poświatowskiej? – wspomina w książce Marioli Pryzwan Zbigniew Myga. – 167 centymetrów wzrostu, zgrabna, ładna, fryzura różna: przed wyjazdem do Stanów długa, potem na ogół krótka, pod koniec życia taka za uszy. Nie była blondynką, nieprawda, miała kasztanowe włosy. Oczy zaś szare, ale mówiła, że zielone”. – Myślałem, że każda starsza siostra pisze wiersze – dodaje.
Urodziła się w 1935 roku w Częstochowie. Była najstarszym z trójki dzieci Stanisławy i Feliksa Mygów. Matka zajmowała się domem, kończy w tym roku 96 lat, a ojciec z zawodu był ślusarzem, zmarł w 1977 roku. W okresie walk o wyzwolenie Częstochowy dziewczynka spędziła z rodzicami trzy dni w piwnicy domu przy przy Alei Najświętszej Marii Panny. W konsekwencji rozchorowała się na anginę, która następnie spowodowała zapalenie stawów i powstanie wady serca. Z tej przyczyny niemal przez całe życie poetka często przebywała w szpitalach i sanatoriach.
W 1953 poznała Adolfa Poświatowskiego, również chorego na serce, studenta Szkoły Filmowej w Łodzi, zainteresowanego malarstwem i fotografią. Pobrali się rok później, jednak małżeństwo trwało niespełna dwa lata – mąż zmarł w Krakowie na atak serca.
Debiut
Profesor Akademii Medycznej w Krakowie, Julian Aleksandrowicz, poznał poetkę z Wisławą Szymborską i Stanisławem Grochowiakiem. – Profesor wiedział, że Halina pisze wiersze – mówi Zbigniew Myga. – Chciał zorganizować jej terapię zajęciową, aby nie nadwyrężała serca. Szymborska miała o jej wierszach rewelacyjne opinie. Halina podbudowana opinią krakowskich poetów zaczęła nad sobą pracować. – Po latach, kiedy Halina zamieszkała w Krakowie, poetki zostały sąsiadkami, mieszkały w kamienicy przy ul. Krupniczej. Poświatowska debiutowała w 1956 roku w Gazecie Częstochowskiej. W 1957 roku przyszła noblistka podarowała poetce wydanie swoich wierszy Wołanie do Yeti. Znajduje się tam dedykacja: „Halinie Poświatowskiej z przyjaźnią i życzeniami, aby jak najprędzej wydała własny tomik”. W rok później Halina wydała swój pierwszy tomik wierszy – Hymn bałwochwalczy.
„Jej warsztatem pracy było rozgrzebane łóżko – wspomina Zbigniew Myga. – Pisała, siedząc obłożona poduszkami. Długopis w ręce, jakaś książka, słownik. Woziła ze sobą całą bibliotekę. Tu pisała swoją pracę doktorską. Pisała też wiersze. Ten proces twórczy wyglądał niepozornie. W pewnym momencie smarowała coś na kartce i mówiła: – Mamci, napisałam wierszyk. – Mama siadała do maszyny. Wystukiwała wiersz, rano wysyłała i za tydzień był już w Życiu Literackim”.
Ameryka
Pogarszający się stan zdrowia poetki sprawił, że prof. Aleksandrowicz rozpoczął starania o wysłanie jej za ocean na operację serca. Jednym z problemów były pieniądze na wyjazd. Prof. Aleksandrowicz postanowił zainteresować jej przypadkiem amerykańską Polonię, która zebrała potrzebną kwotę. Operacji, w ramach eksperymentu medycznego, podjął się szpital w Filadelfii.
Poświatowska opuściła Polskę w 1958 roku na pokładzie statku Batory. „Płyniemy... Dokąd? – zapytałam. Do Montrealu – wyjaśnił stojący obok mnie chłopiec. (…) Kiedy kładę się, przyciąga swój leżak blisko mojego i przykrywa nas jednym kocem. Teraz patrzymy razem w uciekający widnokrąg. Więc dokąd?” – pisała we wspomnieniach z podróży.
Operacje na otwartym sercu wciąż były rzadkością, a ta, której miała się poddać Halina, miała być pierwszą na świecie. Opłaciła ją jedna z nowojorskich stacji telewizyjnych, która transmitowała jej przebieg na żywo.
Filozofia
Po udanym zabiegu poetka zdecydowała się pozostać w USA, aby kontynuować naukę. Została przyjęta do słynnego żeńskiego Smith College w Northampton w stanie Massachusetts. Studiowała głównie filozofię i literaturę. Ukończyła szkołę z wyróżnieniem. Otrzymała propozycje kontynuowania nauki, jednak – po trzech latach pobytu w Stanach – wróciła do Polski i zamieszkała w Krakowie, gdzie rozpoczęła studia na Uniwersytecie Jagiellońskim. Aktorzy z Piwnicy pod Baranami często przychodzili po swoich występach do jej kamienicy przy Krupniczej i zapraszali ją do zabawy. – Mama mówiła, że Piotr Skrzynecki musi być chory, bo co 15 minut chodzi do toalety – wspomina Zbigniew Myga.
Po obronie pracy magisterskiej z filozofii poetka przyjęła propozycję pracy na stanowisku asystenta na UJ. Rozpoczęła pracę nad doktoratem, której nie zdążyła ukończyć. W wierszu Wizyta ze zbioru Oda do rąk napisała:
wąska nić świtu
coraz częściej bieleje w moich dwudziestu ośmiu latach
ostatnie cztery lata spędziłam nad filozofią
chciałam rozwiązać zagadkę bytu
lecz to co mi pokazano
to nie było drzewo ani ciało
to były słowa słowa słowa
Nie popełniłam zdrady
– W ostatnim okresie życia Halina i aktor Jan Adamski byli narzeczeństwem, chociaż Jan był wtedy żonaty z poetką Anną Świrszczyńską – mówi Zbigniew Myga.
W 1965 roku Poświatowska wyjechała na dwumiesięczne stypendium naukowe do Paryża. Po powrocie do Polski czuła się źle, coraz bardziej bolało ją serce. Okazało się, że konieczny będzie powtórny zabieg. Operacja została przeprowadzona 3 października 1967 roku w Warszawie. Zmarła osiem dni później, miała 32 lata. Została pochowana na cmentarzu św. Rocha w Częstochowie. – Decyzja o pochówku w Częstochowie była naturalna. To nieprawda, że Haśka źle mówiła o swoim rodzinnych mieście – mówi Zbigniew Myga.
Poeta i aktor Tadeusz Śliwiak wspominał stłuczkę w drodze na pogrzeb: „Powiedziałem do Wisławy Szymborskiej: – Popatrz w górę, Haśka stamtąd pewnie patrzy na nas i tym swoim złośliwym chichotem śmieje się z nas. Śmieje się z naszych siniaków, a najbardziej z twego wybitego ząbka. – Szymborska, tak dobrze przecież znająca Haśkę, potakiwała, prosząc równocześnie, abym przestał ją rozśmieszać, bo miała obolałe wargi”.
Oprócz Hymnu bałwochwalczego ukazały się trzy zbiory poezji Poświatowskiej: Dzień dzisiejszy (1963), Oda do rąk (1966) i Jeszcze jedno wspomnienie (1968). Opowieść została przetłumaczona na język niemiecki i włoski. Ponadto, poszczególne jej wiersze ukazały się w innych tłumaczeniach.
Profesor Elżbieta Hurnikowa, literaturoznawca: „Dla osoby, która walczyła każdego dnia z nieuleczalną chorobą, najistotniejsze stały się sprawy dotyczące ludzkiej egzystencji, a zatem i ocalenia tego, co podlega przemijaniu. Najwyższą wartością w poezji autorki Hymnu bałwochwalczego jest życie, a w życiu – miłość”.
Poświatowska pisała w Opowieści: „Kocham życie, przyjacielu, i nawet wtedy, kiedy zraniło mnie tak bardzo, że przez krótką chwilę zapragnęłam umrzeć, nawet wtedy nie popełniłam zdrady”.
„Książki Poświatowskiej są i będą wykradane z bibliotek tak długo, jak długo nie będzie wysokonakładowych wznowień jej utworów” – pisała Małgorzata Szułczyńska, autorka biografii poetki.
Pamiętaj o mnie
Tytułowy bohater Opowieści dla przyjaciela mieszka we Wrocławiu. Na początku lat 80. odnalazła go Małgorzata Szułczyńska. Wcześniej wśród czytelników uchodził za postać fikcyjną. W książce poetki ani razu nie pada jego nazwisko, ani nawet imię. On sam nie zajmuje się już literaturą. „Gdybym miał opowiedzieć więcej – pisał do Marioli Pryzwan w 1991 roku – musiałbym umieć opowiedzieć kobietę, która zawsze i bardzo chciała być kochana, a w zamian za to dawała tak wiele – pozwalała się kochać. Przeważnie ludziom to nie wystarcza. Wydaje się, że wtedy nie wystarczało i mnie. Po latach sądzę, że jak dla mnie było to i tak za dużo”.
Poetka napisała w Opowieści: „Pamiętaj o mnie, dobrze? Może będę się mniej bała, może będę usypiała spokojniej...”.
BK
4 października 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz