20 czerwca 2010

Młodzi ze Śląska

Śląska bohema

„Inspiracje”, 22.10.2007

– Dla przyszłego artysty Śląsk jest krainą wręcz pociągającą – uważa Janek, student ASP w Krakowie. – Pobyt w Krakowie pozwala mi spoglądać na nią z pewnego dystansu, przez co wydaje mi się, że jeszcze lepiej ją rozumiem. – Poznajcie młodych ze Śląska.

Koncert Zespołu Akordeonistów. Duża sala bogucickiego domu kultury, klimat jak w kronikach PRL-u. Kilkadziesiąt osób siedzi na składanych, równo ustawionych drewnianych krzesłach. Mają na sobie kurtki, bo tego zimnego wieczoru jest tu niewiele cieplej niż na dworze. Na scenie wykonawcy w tradycyjnych śląskich strojach prezentują ludową pieśń. Wśród nich jest Ala, ma 19 lat, szatynka o dużych ciemnych oczach z mocnym makijażem. Przed występem rozmawialiśmy o jej zainteresowaniu śląską kulturą.

– Nie mam śląskich korzeni, moi rodzice pochodzą z Podkarpacia – opowiada siedząc na ławce obok katowickiej Superjednostki. – W zespole śpiewam już od dziesięciu lat. Zaczęło się od tego, że chodziłam na lekcję gry na keyboardzie do obecnego kierownika zespołu, Stanisława Wodnickiego. Przez niego tu trafiłam. – Często występujecie? – Zależy od pory roku, bo w miesiącu mogą być trzy występy, ale może ich być dziesięć. Kiedy zbliżają się jakieś święta, np. Barbórka, to gramy częściej. Ale nie śpiewamy tylko śląskich pieśni, w repertuarze mamy też pieśni krakowskie, powstańcze i kolędy.

Przed kilkoma miesiącami Ala zdawała maturę. Na prezentację z polskiego wybrała sobie temat związany ze Śląskiem. Na podstawie wywiadu z mieszkańcem swojej miejscowości miała omówić cechy gwary śląskiej. – Znalazłam osobę do wywiadu, ale nigdzie nie było opracowań, sama musiałam dotrzeć do książek i wybrać najważniejsze rzeczy. Na egzamin przyszłam w śląskim stroju. – Jak wypadło? – Świetnie, dostałam 100%! Teraz studiuję anglistykę w Nauczycielskim Kolegium Języków Obcych w Tychach, a w przyszłości chciałabym być charakteryzatorką filmową i teatralną. W weekendy chodzę do szkoły kosmetycznej.

Kiedy pytam o idealnego polityka, Ala mówi, że musi spełniać swoje obietnice. – Jak mówią, że wybudują 3 mln mieszkań, to niech je wybudują... Dla mojego taty to oczywiste, że jak wybory, to trzeba głosować na prawicę. Też tak myślałam, ale jak sobie to przeanalizowałam, to okazało się, że nie jestem aż tak konserwatywna jak prawica. Kiedy mu powiedziałam, że zagłosuję na LiD, to myślałam, że zacznie mnie wyzywać od „małego komucha”, ale na szczęście przyjął to spokojnie!

Oblężona Twierdza


– Jest bardzo utalentowany. Rzeźba to jego pierwsza miłość – o Janku mówi mi Marta, jego koleżanka i studentka filozofii. – On nie mógł robić nic innego. – Biorę numer telefonu i dzwonię. Jest w Krakowie, bo studiuje tam na Akademii Sztuk Pięknych. Umawiamy się na kontakt przez e-mail, więc wysyłam listę pytań.

O Śląsk: – Jestem Ślązakiem i emocjonalnie czuję się bardzo związany z tym regionem. Dla przyszłego artysty jest to kraina wręcz pociągająca. Pobyt w Krakowie pozwala mi spoglądać na nią z pewnego dystansu, przez co wydaje mi się, że jeszcze lepiej ją rozumiem.

O I Międzynarodowe Triennale Rzeźby Plenerowej Katowice 2007, w którym Janek został wyróżniony za projekt „Oblężona Twierdza”: – Jest to bardzo ascetyczna kompozycja, składająca się z kilku elementów wykonanych ze stali oraz kamiennych głazów. – Janek przysyła zdjęcie swojej pracy. Widać kamienie zamknięte w bryle tworzonej przez metalową kratę. Robią wrażenie. – Tytuł pracy traktuję jako element kompozycyjny, bo ma on największe znaczenie dla ostatecznej formy. Przez swoje nienaturalne położenie kamienie wywołują u widza niepokój.

O plany na życie: – Przyszłość jest dla mnie jedną wielką niewiadomą. Planuję wyjechać za granicę na wymianę międzyuczelnianą. Mam też parę pomysłów na kolejne prace, które może uda mi się zrealizować.

O politykę: – Kiedyś miała dla mnie większe znaczenie. Obecnie nie posiadam telewizora, co sprawia, że siłą rzeczy oddalam się od tego tematu. Na pewno nie będę głosował na rządzącą obecnie partię, a sobie i wszystkim Polakom życzę takiego rządu, który będzie rządził dwie kadencje.


Cesaria Evora śpiewa boso

McDonald's, ul. Stawowa. Katowice. Kasia, wysoka blondynka o miłym uśmiechu, siedzi za stołem w niebieskim golfie. Przed nią w papierowym kubeczku parzy się herbata.

– Zawsze lubiłam śpiewać. Teraz śpiewam w chórze parafialnym. Niedawno byłam na warsztatach liturgicznych w Olkuszu. Czy wiesz, że kiedy śpiewasz, to śpiewa cale twoje siało? Cesaria Evora śpiewa boso, bo to daje lepszy efekt i dlatego kiedy mamy próby, to opukujemy różne części ciała, żeby mieć lepszy rezonans. W ogóle nasze ciało to jedno wielkie pudło rezonansowe.

Kasia, podobnie jak Ala, studiuje anglistykę, ale w Sosnowcu na Uniwersytecie Śląskim. Pochodzi z religijnej rodziny. Oprócz śpiewania w chórze od pięciu lat jest członkiem Ruchu Światło-Życie, czyli popularnej „Oazy”. – Zachęcali mnie to tego rodzice. Na początku nie chciałam, ale kiedy się zdecydowałam, okazało się, że panuje tam bardzo towarzyska atmosfera. Spodobało mi się i bardzo zżyłam się z ludźmi, których tam poznałam. Teraz spędzamy razem czas. Ostatnio oglądaliśmy film z Bollywood... hmm... nie pamiętam tytułu, ale był ciekawy! Dzisiaj jedziemy na weekend do Ustronia.

Środowisko oazowe zaangażowało się w kampanię Europejska Noc bez Wypadku. – Ta akcja powstała w Belgii. Jeden chłopak został przejechany przez pijanego kierowcę i jego koledzy zorganizowali ją w rocznicę jego śmierci. – Kasia już drugi raz wraz z czwórką znajomych pójdzie 20 października 2007 roku do jednej z czterech katowickich dyskotek objętych programem i będzie namawiać kierowców, aby pokazali, że są odpowiedzialni i przez cały wieczór nie będą pili alkoholu. Przy wejściu wolontariusze będą rozdawać chętnym opaski, a przy wyjściu sprawdzą ich alkomatem. Jeśli wynik będzie negatywny, kierowcy otrzymają upominki. – Spotkaliśmy się z bardzo pozytywnym odbiorem. 90% osób z opaskami nic nie wypiło. Chwilami było zabawnie, bo niektórzy chcieli upominek, chociaż się upili.

Kiedy pytam Kasię o to, czy samej zdarza się jej wypić piwo lub wino, mówi, że tak. Później rozmawiamy jeszcze o tym, że w przyszłości chciałaby być tłumaczem symultanicznym i zwiedzić świat.

– Polityka? To nagonka jednych na drugich. Jeśli ludzie pójdą na wybory to zagłosują przeciwko komuś, a nie na kogoś. Od polityków chciałabym w końcu coś usłyszeć. Zagłosuję na kogoś, kto reprezentuje wartości katolickie, będzie przeciw eutanazji, legalizacji związków homoseksualnych i aborcji.

Naszej rozmowy nie kończymy szybko. Kasia cały czas jest spokojna i uśmiechnięta.

O polityce jak Charles Bukowski

Ma 25 lat, zajmuje się literaturą, fotografią i sztukami walki. Ale przede wszystkim Dawid jest poetą. – Nie wiem jak znalazłem się w poezji. Może to poezja znalazła się we mnie? Pewnego dnia po prostu wziąłem do ręki długopis, kartkę i zacząłem pisać i tak mi zostało. To taki mój sposób na wyrażenie siebie. Potem doszła do tego fotografia.

Mieszka w Czeladzi. Nie stosuje podziałów na Śląsk i Zagłębie. Spokojny, małomówny, o inteligentnym spojrzeniu.

Do dnia dzisiejszego ukazały się dwa arkusze jego wierszy: „Ponury klown puszcza nocą latawce” (2004) i „Poranek jest tam, gdzie otwieram oczy” (2005) oraz tomik „Absynt” (2005), a w przygotowaniu są dwa kolejne wydawnictwa. Publikował w wielu pismach, m.in. w „Lampie” i „Śląsku”. Poza tym redaguje wraz z Patrycją Kaletą i Mateuszem Wykurzem pismo literackie „Fatalista”. – Właściwie jest to artzin, także jego nakład jest dosyć niski a dystrybucja undergroundowa.

Dawid wygrał kilka konkursów poetyckich. – Ze szczegółowymi informacjami będzie ciężko, bo wszystko zostało w Polsce – pisze mi w mailu z Irlandii.

– Planów mam wiele, ale trudniej wcielić je w życie. Generalnie chciałbym realizować swoje pasje. Ostatnio niewiele mam wolnego czasu, ale jak już uda mi się go znaleźć, to spędzam go na sali treningowej, czytam książki, oglądam filmy, piszę i realizuję autorskie projekty fotograficzne.

Dawid zgadza się z tym, co na temat polityki powiedział Charles Bukowski. Nie wiem, co powiedział na ten temat Charles Bukowski, więc szukam. „Ludzie wierzący w politykę / są jak ludzie wierzący w / boga: / they are sucking wind / through bent straws [ssą wiatr przez zgięte słomki – red.]”. – Czasami zastanawiam się, jak mogłoby wyglądać państwo, gdyby władzę oddać w ręce filozofów, jak to postulował Platon.

Orgazm Medei

Gosia roztacza wokół siebie pozytywną aurę. Rozmawiamy w katowickim Archibarze. Opowiadając o teatrze jest spokojna i skupiona. W rękach ściska kubek smakowej herbaty. – Przez trzy lata masz w sobie energię i chcesz coś robić, a później okazuje się, że nie za bardzo jest co. – Gosia przez trzy lata uczyła się w Studium Aktorskim przy Teatrze Śląskim. – Znalazłam się tam przypadkiem. Kiedy byłam ze znajomą w pubie, usłyszałam, jak dyrektor teatru rozmawiał o tym, że otwierają nowe studium. Wcześniej chodziłam na zajęcia do Doroty Pomykały, więc pomyślałam, że spróbuję też tam. Dostałam się więc wraz z pierwszym naborem. Z powodu słabej reklamy zgłosiło się tylko 16 osób. Wszystkie przyjęto.

Zajęcia odbywały się po kilka godzin dziennie od poniedziałku do piątku. – Czy zapamiętałam coś szczególnie ważnego? Zajęcia z Kempińskim. Nauczył nas, że gra aktorska polega na oddechu. Na pierwszym spotkaniu postawił na środku krzesło i kazał na nim kolejno siadać i pokazać dochodzenie do orgazmu. Wyobrażasz sobie? Myśmy się wtedy w ogóle jeszcze wszyscy nie znali! Ale z drugiej strony: albo pokazujesz, albo do widzenia – masz być aktorem! Kazał tak też robić nowym aktorkom. Brał je po przedstawieniu i testował na zasadzie: „pokaż mi jak dochodzisz do orgazmu, a powiem ci, kim jesteś”. Były przerażone!

Dzisiaj Gosia powinna mieć już dyplom aktora. Powinna, bo chociaż jest już po roli w sztuce dyplomowej, to dyrektor teatru nie poczynił odpowiednich starań w odpowiedzialnym za przyznawanie tego tytułu Związku Artystów Scen Polskich.

– Teraz to jest szukanie i czekanie. Chcemy sobie ze znajomymi dać trochę czasu. Przynajmniej rok. Jeździmy po teatrach i zostawiamy CV, ale póki co, to nic z tego nie wynika. – Gosia występuje wprawdzie w „Undergroundzie”, „Królu Edypie”, „Gąsce i Dżumie”, ale to małe role i nie zaspakajają jej ambicji. Pytam więc o wymarzoną rolę. – Chciałabym zagrać Medeę – odpowiada po chwili namysłu.

Polityki nie znosi: – To cyrk! Moment... dlaczego ja cały czas mówię? Może ty coś powiesz?

Na śląskich bitach

Jest zimno, więc z Kubą szukamy miejsca, gdzie byłoby ciepło i gdzie moglibyśmy porozmawiać. Idziemy w stronę bytomskiego rynku, ale po drodze wchodzimy do fast foodu. Znowu McDonald's, ale jest ciepło.

Kuba uczy się w klasie maturalnej. Sprawia wrażenie imprezowicza. Jasne buty, jeansy, bluza, postawione blond włosy. Mówi o swoich projektach. Gubię się, bo Kuba robi wszystko.

Po pierwsze, hip hop. W środowisku znany jest jako „Kartky”, raper i autor tekstów: – Nie jestem najbardziej cenionym raperem. Nagrałem jeden kawałek, można go ściągnąć z internetu. W przygotowaniu mam płytę i myślę, że będzie to najlepsza płyta, jaka wyjdzie w Bytomiu. To nie będzie wydawnictwo z oficjalnego obiegu. Sam zrobię okładki, nagram płyty i rozprowadzę wśród znajomych i do sklepów.

Po drugie, film. Kuba pisze scenariusze: – Zrobiliśmy z kolegami film o przeszłości Śląska. Został pokazany w szkolnej auli i przyszło wiele osób. Nakręciliśmy też inny film, pięciominutowy, który został nagrodzony w Bytomskim Centrum Kultury. Kazimierz Kutz powiedział o nim, że ma w sobie poetykę – chwali się Kuba. Oprócz tego robi też teledyski i będzie miał swój program w internetowej telewizji Piekarska TV, gdzie będzie prezentował młodych utalentowanych hiphopowców

Po trzecie, koszulki: – Zrobiłem koszulki promujące Śląsk. Nie zarobiłem na nich, ale sprzedałem 200. Był na nich napis: „Wszechświat. Ziemia. Europa. Polska. Śląsk”. Teraz zakładam firmę i będę promował Bytom. Chciałbym zjednoczyć to miasto. Mam dużo pomysłów na wzory. W ogóle chciałbym po kolei reklamować każde śląskie miasto.

Po czwarte, dziennikarstwo: – Piszę do „Przeglądu Szkolnego Verita”. – Kuba daje mi jeden egzemplarz i pokazuje swój tekst. – Chciałbym studiować dziennikarstwo, chociaż z polskiego mam dostateczny. Moja polonistka mówi, że moje uwagi są ciekawe, ale ich nie rozumie.

Kuba był sympatykiem Janusza Korwin-Mikkego. – Kiedy powiedział, że niepełnosprawne dzieci powinny uczyć się w osobnych szkołach, straciłem do niego szacunek.

Wychodzimy z baru, bo nic nie kupiliśmy. W drodze na dworzec Kuba odbiera telefon. Dzwonią w sprawie kolejnego filmu, bo wujek Kuby skończył szkołę filmową Andrzeja Wajdy i powierzył Kubie funkcję asystenta reżysera przy filmie dokumentalnym.

– Nie myślę o przyszłości. Jeśli nie zdam matury, to nic się nie stanie, ale jeśli nie będę musiał, to na pewno nie wyjadę do Irlandii.

***

Ala, dzień po tym, jak w śląskim stroju występowała z „Zespołem Akordeonistów”, idzie na koncert rockowego zespołu ZOO do chorzowskiej Leśniczówki. Podczas ostatniej piosenki wskakuje na scenę i śpiewa razem z zespołem. Bo tacy już jesteśmy: różni, ambitni, ciekawi i młodzi.

BK

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz