Na początku było jeszcze trochę
bałaganu. Było 15 nauczycieli, a uczniów nie było nawet 200.
Dzisiaj do Powiatowego Zespołu Szkół, jednej z największych tego
typu placówek w kraju, uczęszcza ponad 1 100 osób, w tym 560 na
kierunki górnicze, na które z roku na rok wzrasta zainteresowanie.
W tym roku szkolnym PZS obchodzi swój jubileusz.
Uczniowie PZS po wyjeździe z dołu kopalni w 1982 r.
fot. PZS Bieruń
„Był chłodny, kwietniowy poranek,
ćwierć wieku temu. Z autobusu wysiadł młody, zaspany synek. (...)
Idąc ścieżką pomiędzy łąkami spoglądał na nowe bloki
widniejące opodal i ogromny szyb nowoczesnej, jednej z największych
w Europie, kopalni. (...) Po chwili marszu ukazał mu się wielki,
jak na owe czasy, budynek szkoły. (...) Tak pamiętam moje pierwsze
wspomnienie związane z Bieruniem i szkołą. Ten młody synek to ja
(...) Drugi obraz przywołany z pamięci to konferencja nauczycieli
przed rozpoczęciem roku szkolnego. Pachnący farbą (jeszcze przez
kilka następnych miesięcy) budynek internatu. Mała świetlica.
Dyrektor, nauczyciele. Można ich policzyć na palcach obu rąk.
(...) Trzecia odsłona to początki nowego roku szkolnego. Nie ma
jeszcze auli, nie ma hali sportowej” – wspominał nauczyciel
Szczepan Ścisłowicz w publikacji „Srebrny Jubileusz”,
przygotowanej w 2003 r. na 25-lecie placówki.
– Pracowałem w szkole górniczej w
Chorzowie – mówi nauczyciel. – Dyrektorem był tam Stanisław
Sępa, który zorientował się, że w Bieruniu Nowym powstaje szkoła
górnicza przy kopalni Piast. Przeniósł się tutaj. W trakcie
luźnej rozmowy wyszło na to, że potrzebują tutaj elektryka i
mówi: „Ja bym się na pana miejscu nie zastanawiał, tym bardziej,
że będzie miał pan nową szkołę i szansę na mieszkanie” i
przyjechałem na rozmowę. Okazało się, że rzeczywiście nie mają
elektryka i tak zostałem przez pierwszy rok.
Ścisłowicz jest najdłużej
pracującym nauczycielem szkoły.
Na mocy decyzji kuratora oświaty 1
września 1978 r. w Zasadniczej Szkole Górniczej KWK Piast 176
uczniów, pod okiem 15 nauczycieli, rozpoczęło naukę na
kierunkach: górnik technicznej eksploatacji złóż, mechanik maszyn
i urządzeń górnictwa podziemnego oraz elektromonter górnictwa
podziemnego.
„Pierwszego września gotowych było
tylko kilka sal lekcyjnych, wszędzie kręcili się jeszcze
robotnicy, pracowały maszyny, było trochę bałaganu”. Tak o
początku pierwszego roku szkolnego w placówce mówił w wywiadzie
dla „Srebrnego Jubileuszu” pierwszy dyrektor Czesław Dziubek.
„Szkoła była częścią inwestycji
KWK »Piast«
i na wyposażenie klas w niezbędne sprzęty, w pomoce naukowe,
książki do biblioteki itd. pieniądze, właściwie bez ograniczeń,
dawała kopalnia – mówił Dziubek. – Nie było więc problemu
braku środków. Uczniowie otrzymywali znaczącą pomoc materialną,
byli wyposażeni w ubranie – kurtki, garnitury, koszule, buty itd.
Nie musieli kupować podręczników, zeszytów, przyborów szkolnych.
Najlepsi dostawali mundury galowe. Wszystko fundowała im kopalnia”.
„Uczniowie byli wtedy bardziej
dorośli, wiedzieli, po co przyjechali na Śląsk – żeby zdobyć
zawód, mieszkanie, żeby się urządzić. Nie widzieli przyszłości
w swoich stronach i dlatego podchodzili do życia poważniej” –
mówił były dyrektor.
Kolejnymi dyrektorami byli Stanisław
Sender, Henryk Kossowski i Mieczysław Zimirski. Od 2006 r. funkcję
tę pełni Teresa Horst. – Przez pierwsze lata dobrze się czułam
jako polonista, chętnie uczyłam, ale uznałam, że nic ciekawego
już w tej dziedzinie nie zrobię – mówi Horst. – Podczas
konkursu na dyrektora jury, złożone w dużej mierze z mężczyzn,
wyrażało obawy czy refleksje, jak kobieta poradzi sobie z
prowadzeniem szkoły technicznej, kobieta z wykształceniem
humanistycznym. Powiedziałam wtedy, że liczą się umiejętności
managerskie, czyli korzystanie z wiedzy ludzi, którzy znają się na
konkretnych dziedzinach, w tym naszych inżynierów.
Horst mówi o początkach szkoły: –
Piast to była nowa kopalnia, powstała dwa lata wcześniej. Plany
były bardzo poważne i w tamtym czasie to był bardzo duży zakład.
Pracowało tam ponad 11 tys. ludzi. Potrzeba było wykwalifikowanych
pracowników. Wówczas wybudowano szkołę.
Strajk w kopalni
Kiedy 13 grudnia 1981 r. wprowadzono w
Polsce stan wojenny, na kopalni rozpoczął się strajk. Górnicy
Piasta i pracownicy Przedsiębiorstwa Robót Górniczych w
Mysłowicach zaprotestowali w ten sposób przeciwko internowaniu ich
kolegów. Żądali uwolnienia aresztowanych działaczy związkowych i
zniesienia stanu wojennego.
„Podczas rozpoczętej jeszcze przed
północą 12 grudnia, specjalnej akcji »Jodła«
internowano większość działaczy NSZZ »Solidarność«
– piszą w książce »Historia
Górnego Śląska« Adam
Dziurok i Bernard Linek – do końca 1982 roku w ośrodkach
internowania osadzono ponad 1900 osób tylko z województwa
katowickiego. Proponowano im często paszporty i sugerowano wyjazd do
Niemiec. W proteście przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego od 13 do
28 grudnia w blisko 50 zakładach (głównie kopalniach) w
województwie katowickim podjęto akcje strajkowe (...) Większość
strajków zakończyła dopiero interwencja wojska oraz
Zmotoryzowanych Oddziałów Milicji Obywatelskiej (ZOMO)”.
„Nawet bardzo pogłębiona analiza
wydarzeń poprzedzających wybuch strajku na kopalni »Piast«
nie prowadzi do jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, co było jego
przyczyną” – pisze Andrzej Sznajder w publikacji „14 dni pod
ziemią”, wydanej przez IPN i Kompanię Węglową, właściciela
kopalni.
Na poziomie 650 m pod ziemią protest
rozpoczęło ok. 2 tys. górników. Był przygotowany plan
pacyfikacji. – Od podobnej tragedii, jak na kopalni Wujek uratował
nas prawdopodobnie fenomen tego strajku, prowadzenia go na dole
kopalni – mówił Augustyn Czarnynoga z NSZZ „Solidarność” w
filmie „Najdłuższa szychta”, przygotowanym przez kopalnię na
25. rocznicę strajku.
– Nikt z nas zjeżdżając na dół
nie myślał, że będzie to trwało tak długo – mówił w filmie
Kazimierz Graca, w 1981 r. górnik oddziału robót przygotowawczych.
Protestujący przedstawili trzy warunki zakończenia strajku:
bezpieczeństwo dla strajkujących, opieka lekarska i gwarancja
dalszej pracy. Na warunki zgodzili się dyrektor kopali i komisarz
wojskowy. Strajk zakończyło ok. 1 tys. pracowników. 28 grudnia ok.
godz. 20 wszyscy protestujący byli już na powierzchni. Był to
najdłuższy strajk po wprowadzeniu stanu wojennego.
Aresztowania i internowania osób
uznanych przez władzę za przywódców protestu rozpoczęły się
jeszcze tego samego wieczoru. Wyroki w procesach były
uniewinniające, ale po wypuszczeniu aresztowanych czekały na nich
kolejne zatrzymania. Większość protestujących zwolniono z pracy.
Jak śpiewał Jak Krzysztof Kelus słowa
Jana Michała Zazuli:
Wyjeżdżajcie już chłopcy od
Piasta
Pora chłopcy opuścić tę dziurę
Baby płaczą, napiekły wam ciasta
Złota klatka uniesie was w górę
Wyjeżdżajcie, już szychta
skończona
– W trakcie stanu wojennego nie było
większych problemów w funkcjonowaniu szkoły i we współpracy z
kopalnią – mówi Ścisłowicz. – Jedynie w początkowym okresie
uczniowie nie mogli wyjeżdżać do domów i upuszczać internatu po
godzinie policyjnej. – W trakcie strajku szkolne warsztaty na
kopalni zostały zawieszone. Zostały wznowione po jego zakończeniu.
Szkoła w okresie transformacji
– Do dziś wiele się zmieniło –
mówi Ścisłowicz. – Przede wszystkim budynek jest po remoncie.
Zostały zmienione okna, bo zawsze mieliśmy problemy z temperaturą
w zimie. Budynek został ocieplony i odnowiony od środka. Jest
ładniejszy, bardziej zadbany. Powstało boisko Orlik. Wcześniej
mieliśmy boisko asfaltowe. – W 1985 r. podjęta została decyzja o
wybudowaniu obok szkoły ćwiczebnej sztolni dla klas górniczych. Z
powodów finansowych inwestycja została wstrzymana pięć lat
później. – Odpuściliśmy ją sobie. Niestety popadła w ruinę.
W 1992 r. straciliśmy budynek internatu – dodaje Ścisłowicz.
Horst: – Przyszły trudne czasy dla
całej Polski, czasy transformacji i restrukturyzacji górnictwa w
latach 90. Wygaszano kierunki górnicze. Pamiętam to, bo przyszłam
tutaj do pracy w 1994 r. i ten proces miał się ku końcowi.
Zasadniczą Szkołę Górniczą ostatni rocznik opuścił w połowie
lat 90. Mój poprzednik, dyrektor Zimirski, musiał mieć natychmiast
nowy pomysł. Byli pracownicy, były warunki nauczania, a nie było
uczniów. Dzięki jego zaangażowaniu szkoła rozpoczęła działanie
w nowych kierunkach – Technikum Ekonomiczne, Technikum
Elektroniczne, powstały klasy wielozawodowe i rzemieślnicze.
Pod koniec kadencji Zimirskiego
nastąpił powrót do źródeł. – W 2004 r. zarząd powiatu
bieruńsko-lędzińskiego podpisał porozumienie z zarządem KW, na
mocy którego zaczęły powstawać klasy o profilu górniczym z
gwarancją pracy w kopalniach KW – mówi Horst. – Trzeba było
zrobić wokół tego PR i poinformować lokalne środowisko, że jest
tutaj nowa jakość edukacyjna. To wszystko trwa. W 2012 r. aż 70%
naszych uczniów na kierunkach górniczych pochodziło spoza powiatu.
To jest bardzo dobra wiadomość dla nas i dla władz powiatu,
ponieważ w ten sposób, przy ogromnym niżu demograficznym,
wprowadziliśmy na lokalny rynek edukacyjny wielu ludzi.
– Kiedy
objęłam kierowanie szkołą w 2006 r. i trzeba było odtworzyć
warsztaty na kopalni Piast, niezrównaną pomocą służył Jacek
Witkowski, człowiek historia. Warsztatami szkolnymi kieruje od lat.
Na kopalni prowadził je do połowy lat 90. Pamięta szkołę
górniczą jeszcze przed restrukturyzacją – mówi dyrektor.
2013/2014
Na dzisiaj PZS ma ofertę dla
absolwentów gimnazjów – zasadniczą szkołę zawodową i
technikum – oraz ofertę dla dorosłych w systemie
sobotnio-niedzielnym – kwalifikacyjne kursy zawodowe. We wrześniu
2013 r. rozpoczął się nabór do liceum ogólnokształcącego.
Jak mówi dyrektor współpraca z
kopalnią układa się dobrze. – To nie jest tylko wsparcie w
zakresie praktycznej nauki zawodu. W 2013 r. podczas organizowanej u
nas olimpiady gościł dyrektor kopalni ds. pracy Jan Dąbrowa ze
swoim zastępcą. Przynieśli prezenty dla finalistów i laureatów.
Wspiera nas nie tylko kopalnia. KW udziela gwarancji zatrudniania i
to jest to, z czego cieszymy się najbardziej. Dlatego w okresie, w
którym mamy niż demograficzny i wiele szkół średnich jest
zamykanych, rekrutację na kierunki górnicze mamy w tej chwili tak
świetną, że przekracza nasze możliwości, ponad dwie osoby na
jedno miejsce.
Gwarancja zatrudnienia przez KW
oferowana jest w zawodach: technik górnictwa podziemnego, technik
elektryk, technik mechanik (technikum) i górnik eksploatacji
podziemnej (zasadnicza szkoła zawodowa). Z taką gwarancją kształci
się obecnie w szkole 560 uczniów.
Prowadzone przez szkołę warsztaty
górnicze składają się z dwóch części: ze zlokalizowanych w
szkole i na kopalni. – Kompania ustaliła, że nie chce na kopalni
młodzieży z klas pierwszych, bo bała się, że po gimnazjum będzie
jeszcze niewystarczająco dojrzała – mówi Jacek Witkowski. –
Powiedzieli: „Niech oni trochę dorosną. Na początku musicie ich
przygotować do wejścia na kopalnię”. Pierwsze klasy górnicze
odbywają zajęcia na warsztatach w szkole, klasy drugie na
powierzchni kopalni, a klasy trzecie zjeżdżają pod ziemię, gdzie
szkolenie odbywa się na wydzielonych stanowiskach. Zorganizowanych
jest około dwudziestu stanowisk szkoleniowych pod ziemią i około
dwudziestu na powierzchni kopalni.
W szkolnych warsztatach uczestniczy
ponad 200 uczniów, w zajęciach praktycznych na kopalni ok. 330.
– W szkoleniu praktycznym uczniów
klas górniczych nie da się uczyć rzeczy, których zabraniają
przepisy górnicze – mówi Witkowski. – Uczeń nie może np.
obsługiwać kombajnu ścianowego lub chodnikowego pod ziemią, bo
według przepisów potrzebne się tzw. szczególne kwalifikacje,
wykształcenie zawodowe lub średnie górnicze, wiek 21 lat,
odpowiedni stan zdrowia, badania psychofizyczne i 18-miesięczny staż
pracy na stanowisku górnika lub ślusarza. W czasie zajęć pod
ziemią nie wolno wejść uczniom do wyrobiska ścianowego, do
przodka chodnika. Aby zapoznać uczniów z tymi zagadnieniami,
organizujemy wycieczki, m.in. do zakładu wzbogacania miału, zakładu
przeróbki mechanicznej węgla, do wyrobisk ścianowych i
chodnikowych. Zajęcia prowadzone są tylko w tych miejscach, które
odebrane są przez służby BHP.
Górnik,
zanim nabędzie szczególnych kwalifikacji, musi spełnić określone
warunki i ukończyć kursy, na które pracownika kieruje już
kopalnia. – Żeby zostać górnikiem strzałowym, wykonującym
roboty strzałowe pod ziemią, trzeba mieć 24 lata, przepracować w
charakterze górnika 5 lat pod ziemią, w tym 2 lata w oddziale
górniczym wykonującym roboty strzałowe i ukończyć kurs górnika
strzałowego. Aby zostać maszynistą lokomotyw elektrycznych lub
spalinowych w przewozie, gdzie można jeździć kolejką spalinową
lub elektryczną, należy mieć m.in. 21 lat, staż pracy 2 lata pod
ziemią, w tym rok w przewozie dołowym oraz 6 miesięcy pracy
bezpośrednio pod nadzorem doświadczonego maszynisty. Górnik może
również zostać górnikiem rabunkarzem. Nie ma to nic wspólnego z
rabowaniem. Chodzi o odzyskiwanie obudowy chodnikowej, chroniącej
przed zwałem stropu. W szkole, ze względu na przepisy prawa
górniczego i geologicznego, nie możemy tego uczyć praktycznie. Z
tą tematyką zapoznajemy uczniów teoretycznie – dodaje Witkowski.
Dyrektor szkoły cieszy się, że na
warsztatach pracują w placówce emerytowani pracownicy kopalni
Piast. – Pracuje wiele osób, np. kadra inżynieryjna, która w
górnictwie pracowała na stanowiskach średniego dozoru – mówi. –
To mądrzy ludzie, którzy mają się czym podzielić z uczniami.
Mamy wykwalifikowanych, doświadczonych nauczycieli i mamy tego
efekty. Kiedy robimy analizy wyników egzaminów zawodowych, w skali
województwa czy ogólnopolskiej rokrocznie mamy je o kilka procent
lepsze.
Dobre zarobki i dziadek górnik
Jakie warunki
trzeba spełnić, żeby zostać przyjętym do klasy górniczej? –
Przede wszystkim zdrowotne – mówi Witkowski. – Lekarz musi
zbadać kandydata. Jednym z warunków jest odpowiednia budowa
fizyczna ciała i odpowiedni ogólny stan zdrowia, głównie słuch i
wzrok. Mamy również wymagania edukacyjne. W procesie rekrutacji na
kierunki górnicze patrzymy na pięć przedmiotów: język polski,
język obcy, matematykę, geografię i fizykę.
Jak
dużo szkół górniczych jest w kraju? – Kilkadziesiąt. W
różnych ośrodkach różnie wygląda sytuacja – mówi Horst. –
W okresie rekrutacji odbieram telefony od kolegów: „Jak my to
robimy, że tak wielu chętnych do nas przychodzi?”. Są miejsca, w
których mimo gwarancji zatrudniania, uczniów jest mniej. Na ogół
są to ośrodki miejskie, wielkomiejskie. Jesteśmy konkurencją, z
którą trudno wygrać. Jeżeli oferujemy gwarancję pracy, wiadomo
że młodzież przyjdzie do nas.
W regionie są jeszcze szkoły górnicze
m.in. w Lędzinach, Hełmie Śląskim, Tychach i Brzeszczach.
– Ludzie chcą pracować w
kopalniach, ponieważ daje im to poczucie bezpieczeństwa socjalnego
– mówi Horst. – Wynagrodzenia są nęcące, bo nasi absolwenci w
pierwszych miesiącach zatrudniania mają już ponad 2 tys. zł na
rękę plus inne apanaże, typu Barbórka, „czternastka”, deputat
węglowy, dofinansowania do wypoczynku, książek i podręczników
dla dzieci. W skali roku to kilka tysięcy złotych. Poza tym
bezpieczeństwo. Kiedy ktoś ma umowę na stałe, może sobie
pozwolić na planowanie przyszłości, budowę domu, wzięcie
kredytu. Był czas, kiedy na rynku lokalnym ludzie mniej interesowali
się górnictwem i szukali szczęścia w prywatnych firmach. Potem
się okazywało, że firmy traciły płynność finansową i nie
wypłacały należnych wynagrodzeń. W ostatnim dziesięcioleciu
ponowne obserwujemy zainteresowanie ofertą pracy w górnictwie. Do
kopalń składanych jest rokrocznie kilkanaście tysięcy podań.
– Od 7 lat jest u nas wzrost
zainteresowania kierunkami górniczymi – mówi Witkowski. –
Magnesem jest gwarancja pracy. Jest stabilizacja, bo węgiel na pewno
wydobywany będzie jeszcze długo. Czasem przyciągają też
tradycje. Przy naborze do szkoły policealnej dla dorosłych czasem
trzeba było przeprowadzić rozmowy kwalifikacyjne. Pytałem
kandydatów: a dlaczego pan chce przyjść do szkoły górniczej? „A
no bo praca, bo niezły zarobek”, ale sporo odpowiedzi było: bo
tradycje, bo tata, wujek, dziadek byli górnikami, a bo tutaj mieszka
i chciałby kontynuować zawód.
Olimpiada
Decyzją Ministerstwa Edukacji
Narodowej z 2010 r. PZS uzyskał status organizatora Ogólnopolskiej
Olimpiady Wiedzy Górniczej. Laureaci i finaliści olimpiady mają
zagwarantowany maksymalny wynik z etapu pisemnego egzaminu
potwierdzającego kwalifikacje zawodowe oraz indeks Wydziału
Górnictwa i Geologii Politechniki Śląskiej. Na indeks ma szanse
dwanaście osób, bo do finału przechodzi sześć dwuosobowych
drużyn.
– Wydział Górnictwa opiekuje się
tym projektem od strony merytorycznej – mówi Horst. – Ilu
finalistów podejmuje studia z indeksem w kieszeni? – Mamy
informacje, że młodzież korzysta. Nie sporządzaliśmy statystyk.
Rozmawiałam z adiunktem Janem Kanią, który bezpośrednio z nami
współpracuje. Mówił, że spotyka zwycięzców olimpiad u siebie
na uczelni. Podsunął pomysł, abyśmy zajęli się losami naszych
finalistów. Jeszcze nie możemy patrzeć na ich karierę zawodową,
bo projekt ma trzy lata, więc chłopcy dopiero studiują.
Obecna olimpiada organizowana była
wcześniej przez szkołę w formie konkursu. 10 kwietnia, podczas IV
edycji, nagroda w postaci Złotej Lampki powędrowała do
reprezentantów Zespołu Szkół Technicznych w Rybniku. Drużyna z
Bierunia zajęła 2. miejsce.
Jubileusz
Teresa Horst wręcza upominek Mieczysławowi Zimirskiemu, 19 listopada
fot. PZS Bieruń
Jubileuszowa impreza odbyła się 19
października. – Przede wszystkim chcieliśmy się spotkać –
mówi Horst. – Chcieliśmy zaprosić wszystkich pracowników,
którzy w zetknęli się ze szkołą. Podczas uroczystości oddaliśmy
im szacunek za wspólne dzieło. To był dzień wspomnień.
Jednym z głównych punktów programu
był koncert fortepianowy Grzegorza Niemczuka. – Można powiedzieć,
że w tej chwili jest już pianistą światowego formatu. Był
uczestnikiem ostatniego Konkursu Chopinowskiego, a prywatnie jest
synem naszego nauczyciela – dodaje dyrektor.
Organizatorzy zaprezentowali również
film w konwencji „w starym kinie”, pokazujący historię szkoły
od jej początku. – To był dokument – mówi Horst. – Mamy
szczęście, że nadal pracuje u nas Szczepan Ścisłowicz. Przez
wiele lat był wicedyrektorem szkoły. W tej chwili jest na
emeryturze. Ma bogatą dokumentację fotograficzną i filmową. Kupił
specjalne urządzenie do jej obróbki. To jego hobby. Przygotował
materiał do pokazania tego dnia.
Dyrektor Horst wraca do 2006 r. –
Kiedy udaliśmy się na kopalnię Piast, żeby zacząć od zera
budowę wszystkiego, na drzwiach dawnego gabinetu Jacka Witkowskiego
sprzed kilkunastu lat nadal wisiała tabliczka: „Kierownik
warsztatów szkolnych” i jego imię i nazwisko. To było piękne.
Wróciliśmy! – Ściągnąłem tabliczkę w 2007 r. – mówi
Witkowski. – Pomieszczenie zajęła kopalniana orkiestra.
BK
Jestem pod wrażeniem. Bardzo ciekawie napisane.
OdpowiedzUsuń