„Obrażalski” – zdecydowanie nie jest miło usłyszeć coś takiego o sobie. A przecież chyba każdemu zdarza się czasem obrazić. Albo udawać, że się obrazi, jeśli ktoś czegoś dla nas nie zrobi.
fot. Pixabay
Słowo obraza ma dwa podstawowe
znaczenia: jako akcja i reakcja, jako czyn i jego skutek. W pierwszym
znaczeniu obraza jest świadomym działaniem polegającym na
obelżywym zachowaniu, uchybieniu czyjejś godności osobistej,
zniesławieniu czy wyszydzeniu kogoś. Obraza w drugim znaczeniu –
to obrażenie się – jest reakcją na obrazę w pierwszym
znaczeniu. Ale czy zawsze? Bo przecież obrażanie się to także
znakomite narzędzie do manipulacji i szantażu emocjonalnego. Kto i
kiedy się obraża? Od czego zależy skłonność do obrażania się?
Jak budować w sobie cenny dystans? O tym 20 maja Sylwia Paszkowska
rozmawiała z dr. Mariuszem Makowskim, psychologiem
społecznym z Uniwersytetu Ekonomicznego.
Jak działa mechanizm obrażania się?
– Z punktu widzenia komunikacyjnego możemy spojrzeć na obrażanie
się, jako zakamuflowany komunikat, przekaz: coś się stało, co
mnie zraniło, ubodło, skrzywdziło – mówił dr Makowski. –
Tyle, że dana osoba nie bardzo potrafi otwartym, jasnym komunikatem
tego wyrazić i kamufluje to. „Jestem obrażona. Nie rozmawiam z
tobą. Nie odzywaj się do mnie. Nie dzwoń”. Czyli to jest
przekaz: ja nie akceptuję ciebie, odsuwam się dalej, teraz zrób
coś, żeby zasłużyć na moją akceptację, moje zbliżenie.
Gość mówił o tym, z czego wynika
skłonność do obrażania się, do braku umiejętności wyrażania
swoich odczuć: – Obrażanie się jest deficytem umiejętności
społecznych.
Jak radzić sobie z kimś, kto stosuje
wobec nas manipulację przed obrażanie się? – Rozbroić ukryty
komunikat, nazwać sprawy po imieniu: „O co ci naprawdę chodzi? Co
chcesz w ten sposób uzyskać?” – mówił psycholog. – Dopiero
wtedy obrazimy tę osobę – mówiła prowadząca. Zdaniem dr.
Makowskiego zależy to od samoświadomości lub dojrzałości drugiej
osoby. – Jak się jeszcze bardziej obrazi, to nie jesteśmy
psychologiem albo psychoterapeutą. Pytanie, czy mamy w to wchodzić,
czy nie zostawić sprawy po drugiej stronie, żeby ta osoba się tym
sama zajęła – mówił.
„Na nałogowych »gniewaczy«
jest tylko jeden sposób: nie wyjaśniać, nie tłumaczyć się, nie
okazywać nadmiernego zmartwienia, odwrotnie, robić minę »przejdzie
ci«. Wówczas zaczynają
się gniewać rzadziej” – pisał Jan Kamyczek (pseudonim Janiny
Ipohorskiej z „Przekroju”) w „Grzeczności na co dzień”. –
Jeżeli relacja między nami jest naszą wspólną, to to już nie
jest problem tej osoby, tylko to jest problem nasz – komentował
dr. Makowski.
Gość zgodził się, że obrażają
się najczęściej dzieci, skłonność do tego to dowód
niedojrzałości, przewrażliwienia na swoim punkcie, kompleksów.
Prowadząca poruszyła temat obrazy
uczuć religijnych: – Tutaj też jest ukryta komunikacja – mówił
psycholog. – Ktoś odwołuje się do wyższej instancji, tutaj
zwanej sacrum, niedyskutowalnej, absolutnej, o szczególnych prawach
i mówi: obraziłeś to coś, co jest święte, wyjątkowe, tabu,
tego nie wolno dotykać. W ten sposób ktoś się podłącza pod tę
sferę i mówi: mnie też nie możesz w ten sposób dotykać.
Jak mówił dr Makowski nie obrażają
się tylko dzieci i manipulujący rodzice, ale też osoby z
zaburzeniami osobowości.
wydawca: BK
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz