"Gazeta Mysłowicka", nr 5/2014 (35)
Konkurs. Minął rok od debiutu Szemranego w "Gazecie Mysłowickiej". Z tej okazji wśród osób, które do 26 czerwca wyślą na adres redakcja@gazetamyslowicka.com wiadomość z dopiskiem "Szemrany", redakcja rozlosuje koszulkę z jego podobizną.
30 maja 2014
27 maja 2014
Krakowskie neony. Sentymentalne pamiątki powracają
"Przed hejnałem", Radio Kraków, 27 maja 2014
Cukiernia Markiza, motel Krak, restauracja Jubilatka, bar Smok, hotel Polonia. Neony z tych miejsc cały czas są w pamięci krakowian. Po kilkudziesięciu latach zainteresowanie nimi powraca.
Neon sklepu Świat dziecka w Nowej Hucie
fot. Muzeum Historyczne Miasta Krakowa
W Warszawie powstało Muzeum Neonów, m.in. we Wrocławiu i w Katowicach działają organizacje, które starają się o ich remonty, neony są tematem dwóch wydanych albumów autorstwa Ilony Karwińskiej. W wielu miastach remontuje się te, które pamiętają PRL. Remontowane są jako sentymentalne pamiątki minionej epoki i nowe symbole miast również w Krakowie.
Świecą dzięki wyładowaniom elektrycznym w oparach metali. Neony. Te, które znamy dzisiaj opracował w 1910 r. Francuz Georges Claude. W latach 30. pisał już o nich Julian Tuwim. Od lat 60. do 80. przeżywały swój złoty okres, a na ich produkcję mogło się czekać 3 lata. Stare neony z sentymentem wracają do łask. 27 maja Sylwia Paszkowska rozmawiała o tych krakowskich. Gośćmi programu „Przed hejnałem” byli: dr Wojciech Szymański, kurator wystaw i historyk sztuki z Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, Artur Michałowski z klubu Forum Przestrzenie i Paweł Bochenek, właściciel firmy produkującej neony.
Czy można wskazać pierwszy krakowski neon? Najstarszym, który Bochenek widział na fotografii z 1935 r., jest neon „Ilustrowanego Kuryera Codziennego” przy ul. Wielopole. – To bardzo ładny neon. Jego zdjęcie jest w zasobach Narodowego Archiwum Cyfrowego, świecące, dlatego wiadomo, że to na pewno neon – mówił.
10 czerwca o godz. 21, w ramach festiwalu ArtBoom, będzie miało miejsce ponowne uruchomienie neonu cukierni Markiza przy pl. Centralnym w Nowej Hucie. Powstał w latach 60. Za jego odnowienie odpowiedzialna jest Paulina Ołowska, a kuratorem wydarzenia jest dr Szymański. – Chcieliśmy dotrzeć do oryginalnej kolorystyki neonu. Ponieważ pamięć ludzka jest zawodna, świadectw zebraliśmy kilkanaście – mówił kurator. Wybrali róż i biel, które najczęściej pojawiały się w relacjach mieszkańców Nowej Huty. W takich barwach świecić będzie odnowiona Markiza. – Jeżeli ktoś ma kolorową fotografię, bo np. Muzeum Historyczne Miasta Krakowa, Muzeum Historii Fotografii w Krakowie nie posiadają takiej fotografii, to byłoby bezcenne, żeby ją zobaczyć – zaapelował gość.
– Nie jest to tania technologia. Lata 80. to jest czas, kiedy musiały odejść w masowym zastosowaniu – mówił o neonach Bochenek. – W latach 90. się dźwignęły.
Skąd dzisiejszy powrót i fascynacja neonami? – Chyba są dwa źródła. To nostalgia wśród ludzi, którzy pamiętają lata 70., może nawet początek 80. – mówił historyk sztuki. – To staje się przedmiotem zainteresowania w takim stopniu, w jakim architektura późnego modernizmu czy powojenna, socmodernistyczna, jest przedmiotem zainteresowania.
Jednym z bardziej rozpoznawalnych neonów w Krakowie był neon na dachu hotelu Polonia „Korzystaj z usług kolei radzieckich”, ściągnięty w 1990 r. i przekazany na złom.
Prowadzący klub Forum Przestrzenie rozpoczęli kolekcjonowanie neonów, aby w przyszłości otworzyć muzeum. Jak dotąd mają neony wyburzonego motelu Krak. – Udostępniamy przestrzeń do prezentacji tych neonów, którymi jesteśmy zafascynowani, których dziedzictwo kulturowe szanujemy. Dlatego chcielibyśmy, żeby one nie zniknęły, nie zaginęły, nie zostały zezłomowane – mówił Michałowski. Z liter neonów motelu powstały w Forum „mozaiki” – ze słowa „Krak” powstało „Krk”, a z pozostałych liter „lato”. „Recepcja” pozostała bez zmian.
Dr Szymański jest krytyczny wobec umieszczania neonów w muzeach. Jak mówił ratowanie neonów, jak przez klub Forum Przestrzenie, jest cenne. – Plus jest taki, że są zachowane. Minus jest taki, że nie ma ich w przestrzeni, są oderwane od miejsca i od historii miejsca, z którym były od początku projektowane, związane – mówił gość.
– Może ktoś ma neony w piwnicach, przez przypadek znalezione czy na strychach, to prosimy o informacje. Wiele osób nie wie, że można z tym coś zrobić, że to nie jest złom. Z chęcią się tym zaopiekujemy – mówił Michałowski.
Bocheński jest autorem nowego neonu nowohuckiego oddziału Muzeum Historycznego Miasta Krakowa. Jak zgodzili się goście dzielnica wyróżniała się na tle innych bogactwem neonów. Kolekcję przedstawiających je fotografii posiada oddział muzeum w Nowej Hucie.
http://www.radiokrakow.pl/audycje/przed-hejnalem/krakowskie-neony-sentymentalne-pamiatki-powracaja
wydawca: BK
Cukiernia Markiza, motel Krak, restauracja Jubilatka, bar Smok, hotel Polonia. Neony z tych miejsc cały czas są w pamięci krakowian. Po kilkudziesięciu latach zainteresowanie nimi powraca.
Neon sklepu Świat dziecka w Nowej Hucie
fot. Muzeum Historyczne Miasta Krakowa
W Warszawie powstało Muzeum Neonów, m.in. we Wrocławiu i w Katowicach działają organizacje, które starają się o ich remonty, neony są tematem dwóch wydanych albumów autorstwa Ilony Karwińskiej. W wielu miastach remontuje się te, które pamiętają PRL. Remontowane są jako sentymentalne pamiątki minionej epoki i nowe symbole miast również w Krakowie.
Świecą dzięki wyładowaniom elektrycznym w oparach metali. Neony. Te, które znamy dzisiaj opracował w 1910 r. Francuz Georges Claude. W latach 30. pisał już o nich Julian Tuwim. Od lat 60. do 80. przeżywały swój złoty okres, a na ich produkcję mogło się czekać 3 lata. Stare neony z sentymentem wracają do łask. 27 maja Sylwia Paszkowska rozmawiała o tych krakowskich. Gośćmi programu „Przed hejnałem” byli: dr Wojciech Szymański, kurator wystaw i historyk sztuki z Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, Artur Michałowski z klubu Forum Przestrzenie i Paweł Bochenek, właściciel firmy produkującej neony.
Czy można wskazać pierwszy krakowski neon? Najstarszym, który Bochenek widział na fotografii z 1935 r., jest neon „Ilustrowanego Kuryera Codziennego” przy ul. Wielopole. – To bardzo ładny neon. Jego zdjęcie jest w zasobach Narodowego Archiwum Cyfrowego, świecące, dlatego wiadomo, że to na pewno neon – mówił.
10 czerwca o godz. 21, w ramach festiwalu ArtBoom, będzie miało miejsce ponowne uruchomienie neonu cukierni Markiza przy pl. Centralnym w Nowej Hucie. Powstał w latach 60. Za jego odnowienie odpowiedzialna jest Paulina Ołowska, a kuratorem wydarzenia jest dr Szymański. – Chcieliśmy dotrzeć do oryginalnej kolorystyki neonu. Ponieważ pamięć ludzka jest zawodna, świadectw zebraliśmy kilkanaście – mówił kurator. Wybrali róż i biel, które najczęściej pojawiały się w relacjach mieszkańców Nowej Huty. W takich barwach świecić będzie odnowiona Markiza. – Jeżeli ktoś ma kolorową fotografię, bo np. Muzeum Historyczne Miasta Krakowa, Muzeum Historii Fotografii w Krakowie nie posiadają takiej fotografii, to byłoby bezcenne, żeby ją zobaczyć – zaapelował gość.
– Nie jest to tania technologia. Lata 80. to jest czas, kiedy musiały odejść w masowym zastosowaniu – mówił o neonach Bochenek. – W latach 90. się dźwignęły.
Skąd dzisiejszy powrót i fascynacja neonami? – Chyba są dwa źródła. To nostalgia wśród ludzi, którzy pamiętają lata 70., może nawet początek 80. – mówił historyk sztuki. – To staje się przedmiotem zainteresowania w takim stopniu, w jakim architektura późnego modernizmu czy powojenna, socmodernistyczna, jest przedmiotem zainteresowania.
Jednym z bardziej rozpoznawalnych neonów w Krakowie był neon na dachu hotelu Polonia „Korzystaj z usług kolei radzieckich”, ściągnięty w 1990 r. i przekazany na złom.
Prowadzący klub Forum Przestrzenie rozpoczęli kolekcjonowanie neonów, aby w przyszłości otworzyć muzeum. Jak dotąd mają neony wyburzonego motelu Krak. – Udostępniamy przestrzeń do prezentacji tych neonów, którymi jesteśmy zafascynowani, których dziedzictwo kulturowe szanujemy. Dlatego chcielibyśmy, żeby one nie zniknęły, nie zaginęły, nie zostały zezłomowane – mówił Michałowski. Z liter neonów motelu powstały w Forum „mozaiki” – ze słowa „Krak” powstało „Krk”, a z pozostałych liter „lato”. „Recepcja” pozostała bez zmian.
Dr Szymański jest krytyczny wobec umieszczania neonów w muzeach. Jak mówił ratowanie neonów, jak przez klub Forum Przestrzenie, jest cenne. – Plus jest taki, że są zachowane. Minus jest taki, że nie ma ich w przestrzeni, są oderwane od miejsca i od historii miejsca, z którym były od początku projektowane, związane – mówił gość.
– Może ktoś ma neony w piwnicach, przez przypadek znalezione czy na strychach, to prosimy o informacje. Wiele osób nie wie, że można z tym coś zrobić, że to nie jest złom. Z chęcią się tym zaopiekujemy – mówił Michałowski.
Bocheński jest autorem nowego neonu nowohuckiego oddziału Muzeum Historycznego Miasta Krakowa. Jak zgodzili się goście dzielnica wyróżniała się na tle innych bogactwem neonów. Kolekcję przedstawiających je fotografii posiada oddział muzeum w Nowej Hucie.
http://www.radiokrakow.pl/audycje/przed-hejnalem/krakowskie-neony-sentymentalne-pamiatki-powracaja
wydawca: BK
21 maja 2014
Dlaczego się obrażamy?
"Przed hejnałem", Radio Kraków, 20 maja 2014
„Obrażalski” – zdecydowanie nie jest miło usłyszeć coś takiego o sobie. A przecież chyba każdemu zdarza się czasem obrazić. Albo udawać, że się obrazi, jeśli ktoś czegoś dla nas nie zrobi.
„Obrażalski” – zdecydowanie nie jest miło usłyszeć coś takiego o sobie. A przecież chyba każdemu zdarza się czasem obrazić. Albo udawać, że się obrazi, jeśli ktoś czegoś dla nas nie zrobi.
fot. Pixabay
Słowo obraza ma dwa podstawowe
znaczenia: jako akcja i reakcja, jako czyn i jego skutek. W pierwszym
znaczeniu obraza jest świadomym działaniem polegającym na
obelżywym zachowaniu, uchybieniu czyjejś godności osobistej,
zniesławieniu czy wyszydzeniu kogoś. Obraza w drugim znaczeniu –
to obrażenie się – jest reakcją na obrazę w pierwszym
znaczeniu. Ale czy zawsze? Bo przecież obrażanie się to także
znakomite narzędzie do manipulacji i szantażu emocjonalnego. Kto i
kiedy się obraża? Od czego zależy skłonność do obrażania się?
Jak budować w sobie cenny dystans? O tym 20 maja Sylwia Paszkowska
rozmawiała z dr. Mariuszem Makowskim, psychologiem
społecznym z Uniwersytetu Ekonomicznego.
Jak działa mechanizm obrażania się?
– Z punktu widzenia komunikacyjnego możemy spojrzeć na obrażanie
się, jako zakamuflowany komunikat, przekaz: coś się stało, co
mnie zraniło, ubodło, skrzywdziło – mówił dr Makowski. –
Tyle, że dana osoba nie bardzo potrafi otwartym, jasnym komunikatem
tego wyrazić i kamufluje to. „Jestem obrażona. Nie rozmawiam z
tobą. Nie odzywaj się do mnie. Nie dzwoń”. Czyli to jest
przekaz: ja nie akceptuję ciebie, odsuwam się dalej, teraz zrób
coś, żeby zasłużyć na moją akceptację, moje zbliżenie.
Gość mówił o tym, z czego wynika
skłonność do obrażania się, do braku umiejętności wyrażania
swoich odczuć: – Obrażanie się jest deficytem umiejętności
społecznych.
Jak radzić sobie z kimś, kto stosuje
wobec nas manipulację przed obrażanie się? – Rozbroić ukryty
komunikat, nazwać sprawy po imieniu: „O co ci naprawdę chodzi? Co
chcesz w ten sposób uzyskać?” – mówił psycholog. – Dopiero
wtedy obrazimy tę osobę – mówiła prowadząca. Zdaniem dr.
Makowskiego zależy to od samoświadomości lub dojrzałości drugiej
osoby. – Jak się jeszcze bardziej obrazi, to nie jesteśmy
psychologiem albo psychoterapeutą. Pytanie, czy mamy w to wchodzić,
czy nie zostawić sprawy po drugiej stronie, żeby ta osoba się tym
sama zajęła – mówił.
„Na nałogowych »gniewaczy«
jest tylko jeden sposób: nie wyjaśniać, nie tłumaczyć się, nie
okazywać nadmiernego zmartwienia, odwrotnie, robić minę »przejdzie
ci«. Wówczas zaczynają
się gniewać rzadziej” – pisał Jan Kamyczek (pseudonim Janiny
Ipohorskiej z „Przekroju”) w „Grzeczności na co dzień”. –
Jeżeli relacja między nami jest naszą wspólną, to to już nie
jest problem tej osoby, tylko to jest problem nasz – komentował
dr. Makowski.
Gość zgodził się, że obrażają
się najczęściej dzieci, skłonność do tego to dowód
niedojrzałości, przewrażliwienia na swoim punkcie, kompleksów.
Prowadząca poruszyła temat obrazy
uczuć religijnych: – Tutaj też jest ukryta komunikacja – mówił
psycholog. – Ktoś odwołuje się do wyższej instancji, tutaj
zwanej sacrum, niedyskutowalnej, absolutnej, o szczególnych prawach
i mówi: obraziłeś to coś, co jest święte, wyjątkowe, tabu,
tego nie wolno dotykać. W ten sposób ktoś się podłącza pod tę
sferę i mówi: mnie też nie możesz w ten sposób dotykać.
Jak mówił dr Makowski nie obrażają
się tylko dzieci i manipulujący rodzice, ale też osoby z
zaburzeniami osobowości.
wydawca: BK
13 maja 2014
Ryszard Horowitz: "Nowoczesne malarstwo zaistniało także dzięki fotografii"
www.radiokrakow.pl, 12 maja 2014
Znakomity fotografik Ryszard Horowitz, krakowianin z urodzenia, Amerykanin z wyboru, świętuje 75-lecie urodzin. – Wszystko co wyniosłem z Krakowa udało mi się wykorzystać w późniejszym życiu – mówi artysta. 7 maja fotografik był gościem w programie Jolanty Drużyńskiej.
fot. Marta Wojtal, materiały prasowe Pałacu Sztuki
Horowitz urodził się 5 maja 1939 r. w Krakowie w rodzinie żydowskiej. W czasie II wojny światowej wraz z rodziną był więziony w obozach koncentracyjnych. Dzięki Oskarowi Schindlerowi, jako jeden z ponad tysiąca osób, ocalał z hitlerowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Po wojnie ukończył krakowskie Liceum Plastyczne, studiował też na Wydziale Malarstwa ASP w Krakowie. W 1959 r. wyjechał na stałe do USA. Od 1967 r. ma własną agencję fotograficzną. Uznawany jest za prekursora cyfrowego przetwarzania fotografii. Jego prace są publikowane i wystawiane na całym świecie.
Przyszły guru światowej fotografii reklamowej miał zaledwie 20 lat, kiedy opuszczał Kraków, ale zdążył nie tylko zaistnieć w środowisku artystycznym miasta, ale wywołać nawet zamieszanie i związać się z powstałym na fali październikowych przemian 1956 r. słynnym kabaretem Piwnica pod Barnami. To zamieszanie, a nawet można powiedzieć mały skandal, wywołała wystawa jednej fotografii aktu pt. „Nagi krajobraz”, prezentowana w Teatrze Ludowym na Nowej Hucie. – To rzeczywiście było dla mnie duże przeżycie – wyjaśniał Horowitz – nagłe zamknięcie wystawy i to jeszcze przez tak prominentną postać, jaką była Krystyna Skuszanka [reżyser, wówczas kierująca wraz z mężem Jerzym Krasowskim Teatrem Ludowym – red.], która uważana była, czy też uważała się za postać awangardy.
– Ale czasy się jednak nie zmieniają – dodał artysta – bowiem niedawno miałem podobną sytuację związaną z firmą Canon, która zmusiła mnie do wykonania nowej wersji zdjęcia, na którym było widać sutek.
Nim opuścił Polskę w 1959 r. Horowitz zdążył pokazać swoje prace na wielu wystawach organizowanych m.in. w Klubie Jazzowym (ówczesny klub Helikon przy ul. św. Marka 15), Teatrze 38, czy Piwnicy pod Baranami. Były to zarówno fotografie, jak i prace malarskie. Kraków żegnał Horowitza żartobliwą wystawą przygotowaną przez Piotra Skrzyneckiego w Piwnicy pod Baranami w czasie specjalnego balu pożegnalnego.
– Głównym powodem wyjazdu z Polski – mówił artysta – była chęć rozwijania talentu. Zdawaliśmy sobie sprawę z rodzicami, że rozwinięcie artystycznych skrzydeł nie będzie tu możliwe.
Dwa lata trwały zabiegi, aby zgromadzić potrzebne na wyjazd dokumenty. W końcu udało się, chociaż wyjazd do USA, głośnego, mimo młodego wieku, artysty spowodował nie tylko jego inwigilację ze strony peerelowskich służb specjalnych, działających także poza granicami kraju, ale również przez CIA, dla której przyjazd młodego człowieka z komunistycznego kraju i to w okresie zimnej wojny był sprawą wielce podejrzaną. – Uznawany byłem za potencjalnego szpiega – wyznał Horowitz. – Niedawno uzyskałem nawet kopie dokumentów, które to potwierdzają.
Ważną postacią, która wpłynęła na wybór jego drogi artystycznej był Roman Polański, wówczas starszy kolega z „Plastyka”. – Romek twierdzi – mówił Horowitz – że poszedłem nie tylko w kierunku fotografii, ale także plastyki ponieważ on będąc starszy ode mnie o parę lat, wykonał pewne kroki w tym kierunku. Najpierw było to Liceum Plastyczne. Potem zainteresowanie fotografią w tym sensie, że obaj byliśmy szalenie zainteresowani filmem i nawet próbowaliśmy znaleźć jakąś metodę nauczenia się tego medium.
– Traktowałem wtedy fotografię jako coś niezwykle dla mnie ciekawego – mówił Horowitz – i robiłem zdjęcia, bardzo osobiste. Pokazywałem moich przyjaciół z Piwnicy, jazzmanów i oczywiście fotografowałem Kraków. Jeszcze przed samym wyjazdem udało mi się zrobić krótkometrażowy film o Krakowie. Jedno z moich pierwszych zdjęć zostało wykonane w piwnicy w domu, w którym mieszkaliśmy. Trzymaliśmy tam węgiel, a piwnica miała cudowne gotyckie krzyżowo-beczkowe sklepienie z piękną maszkarą. Sfotografowałem ją przy pomocy jednej żarówki, która tam wisiała i która rzuciła bardzo głębokie cienie, więc na tym zdjęciu ujawnia się wielki dramat. Ten negatyw odkryłem wiele lat później, także jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że kiedy mnie pytają o pierwsze zdjęcie, to mogę o nim naprawdę opowiedzieć.
Wielki wpływ na twórczość artysty wywarli także m.in. nieprzepadający za fotografią znany krakowski rysownik, profesor ASP Adam Hoffman i mistrz fotografii Alexey Brodowitch, dyrektor słynnego amerykańskiego magazynu mody „Harper Bazaar”. – Adam Hoffman już tego nie dożył, ale teraz są już dowody na to, że wielcy mistrzowie malarstwa w średniowieczu, renesansie i później korzystali z camera obscura czy innych urządzeń optycznych w celu uzyskania np. idealnej perspektywy czy rozłożenia światła na płótnie. Nie wiedziałem o tym wtedy, gdy zaczynałem pracę z fotografią, ale intuicyjnie to wyczuwałem i nie miałem wątpliwości, że tak było. Zdawałem sobie także sprawę z różnic pomiędzy tym, jak obiektyw aparatu fotograficznego odbiera świat i jak odbiera go oko ludzkie. Gdy zacząłem pracować przy komputerze, to też byłem szkalowany przez innych fotografów, krytyków, którzy nagle odkryli, że fotografia i komputer to dwa różne światy i uważali, że nie da się tych dwóch mediów połączyć. Teraz znów się to wszystko odwróciło do góry nogami.
Znakomity fotografik Ryszard Horowitz, krakowianin z urodzenia, Amerykanin z wyboru, świętuje 75-lecie urodzin. – Wszystko co wyniosłem z Krakowa udało mi się wykorzystać w późniejszym życiu – mówi artysta. 7 maja fotografik był gościem w programie Jolanty Drużyńskiej.
fot. Marta Wojtal, materiały prasowe Pałacu Sztuki
Horowitz urodził się 5 maja 1939 r. w Krakowie w rodzinie żydowskiej. W czasie II wojny światowej wraz z rodziną był więziony w obozach koncentracyjnych. Dzięki Oskarowi Schindlerowi, jako jeden z ponad tysiąca osób, ocalał z hitlerowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Po wojnie ukończył krakowskie Liceum Plastyczne, studiował też na Wydziale Malarstwa ASP w Krakowie. W 1959 r. wyjechał na stałe do USA. Od 1967 r. ma własną agencję fotograficzną. Uznawany jest za prekursora cyfrowego przetwarzania fotografii. Jego prace są publikowane i wystawiane na całym świecie.
Przyszły guru światowej fotografii reklamowej miał zaledwie 20 lat, kiedy opuszczał Kraków, ale zdążył nie tylko zaistnieć w środowisku artystycznym miasta, ale wywołać nawet zamieszanie i związać się z powstałym na fali październikowych przemian 1956 r. słynnym kabaretem Piwnica pod Barnami. To zamieszanie, a nawet można powiedzieć mały skandal, wywołała wystawa jednej fotografii aktu pt. „Nagi krajobraz”, prezentowana w Teatrze Ludowym na Nowej Hucie. – To rzeczywiście było dla mnie duże przeżycie – wyjaśniał Horowitz – nagłe zamknięcie wystawy i to jeszcze przez tak prominentną postać, jaką była Krystyna Skuszanka [reżyser, wówczas kierująca wraz z mężem Jerzym Krasowskim Teatrem Ludowym – red.], która uważana była, czy też uważała się za postać awangardy.
– Ale czasy się jednak nie zmieniają – dodał artysta – bowiem niedawno miałem podobną sytuację związaną z firmą Canon, która zmusiła mnie do wykonania nowej wersji zdjęcia, na którym było widać sutek.
Nim opuścił Polskę w 1959 r. Horowitz zdążył pokazać swoje prace na wielu wystawach organizowanych m.in. w Klubie Jazzowym (ówczesny klub Helikon przy ul. św. Marka 15), Teatrze 38, czy Piwnicy pod Baranami. Były to zarówno fotografie, jak i prace malarskie. Kraków żegnał Horowitza żartobliwą wystawą przygotowaną przez Piotra Skrzyneckiego w Piwnicy pod Baranami w czasie specjalnego balu pożegnalnego.
– Głównym powodem wyjazdu z Polski – mówił artysta – była chęć rozwijania talentu. Zdawaliśmy sobie sprawę z rodzicami, że rozwinięcie artystycznych skrzydeł nie będzie tu możliwe.
Dwa lata trwały zabiegi, aby zgromadzić potrzebne na wyjazd dokumenty. W końcu udało się, chociaż wyjazd do USA, głośnego, mimo młodego wieku, artysty spowodował nie tylko jego inwigilację ze strony peerelowskich służb specjalnych, działających także poza granicami kraju, ale również przez CIA, dla której przyjazd młodego człowieka z komunistycznego kraju i to w okresie zimnej wojny był sprawą wielce podejrzaną. – Uznawany byłem za potencjalnego szpiega – wyznał Horowitz. – Niedawno uzyskałem nawet kopie dokumentów, które to potwierdzają.
Ważną postacią, która wpłynęła na wybór jego drogi artystycznej był Roman Polański, wówczas starszy kolega z „Plastyka”. – Romek twierdzi – mówił Horowitz – że poszedłem nie tylko w kierunku fotografii, ale także plastyki ponieważ on będąc starszy ode mnie o parę lat, wykonał pewne kroki w tym kierunku. Najpierw było to Liceum Plastyczne. Potem zainteresowanie fotografią w tym sensie, że obaj byliśmy szalenie zainteresowani filmem i nawet próbowaliśmy znaleźć jakąś metodę nauczenia się tego medium.
– Traktowałem wtedy fotografię jako coś niezwykle dla mnie ciekawego – mówił Horowitz – i robiłem zdjęcia, bardzo osobiste. Pokazywałem moich przyjaciół z Piwnicy, jazzmanów i oczywiście fotografowałem Kraków. Jeszcze przed samym wyjazdem udało mi się zrobić krótkometrażowy film o Krakowie. Jedno z moich pierwszych zdjęć zostało wykonane w piwnicy w domu, w którym mieszkaliśmy. Trzymaliśmy tam węgiel, a piwnica miała cudowne gotyckie krzyżowo-beczkowe sklepienie z piękną maszkarą. Sfotografowałem ją przy pomocy jednej żarówki, która tam wisiała i która rzuciła bardzo głębokie cienie, więc na tym zdjęciu ujawnia się wielki dramat. Ten negatyw odkryłem wiele lat później, także jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że kiedy mnie pytają o pierwsze zdjęcie, to mogę o nim naprawdę opowiedzieć.
Wielki wpływ na twórczość artysty wywarli także m.in. nieprzepadający za fotografią znany krakowski rysownik, profesor ASP Adam Hoffman i mistrz fotografii Alexey Brodowitch, dyrektor słynnego amerykańskiego magazynu mody „Harper Bazaar”. – Adam Hoffman już tego nie dożył, ale teraz są już dowody na to, że wielcy mistrzowie malarstwa w średniowieczu, renesansie i później korzystali z camera obscura czy innych urządzeń optycznych w celu uzyskania np. idealnej perspektywy czy rozłożenia światła na płótnie. Nie wiedziałem o tym wtedy, gdy zaczynałem pracę z fotografią, ale intuicyjnie to wyczuwałem i nie miałem wątpliwości, że tak było. Zdawałem sobie także sprawę z różnic pomiędzy tym, jak obiektyw aparatu fotograficznego odbiera świat i jak odbiera go oko ludzkie. Gdy zacząłem pracować przy komputerze, to też byłem szkalowany przez innych fotografów, krytyków, którzy nagle odkryli, że fotografia i komputer to dwa różne światy i uważali, że nie da się tych dwóch mediów połączyć. Teraz znów się to wszystko odwróciło do góry nogami.
11 maja 2014
Off Plus Camera. Filmowe święto w Krakowie
11 maja zakończyła się 7. edycja
festiwalu. W konkursie głównym zwyciężył francuski dramat
„Eastern Boys”. Jednym z ważniejszych punktów programu była
twórczość reżysera Stanleya Kubricka.
fot. Dominika Jaruga/Off Plus Camera
BK
Kim Cattrall w Krakowie
Christiane Kubrick w Krakowie
fot. archiwum Radia Kraków
Wizyta Christiane'y Kubrick, wdowy po
Stanleyu Kubricku, Jana Harlana, brata Christiane'y i producenta
filmów reżysera oraz Kathariny Kubrick, córki Stanleya połączona
była z otwarciem 4 maja wystawy „Stanley Kubrick” w Muzeum
Narodowym w Krakowie. Wystawa potrwa do 14 września. W ramach
festiwalu rodzina Kubricka spotkała się z jego wielbicielami w
krakowskiej księgarni Matras. Harlan mówił o planach serialowej
ekranizacji niezrealizowanego filmu Kubricka „Napoleon” przez
HBO. „Był bezkompromisowy, gdy szło o przesłanie jego filmów,
ale zawsze wiedział, że muszą one na siebie zarobić. To dawało
mu wolność tworzenia” – mówiła Kubrick o mężu dla Radia
Kraków.
Gośćmi festiwalu byli też m.in.
Juliet Taylor, odpowiedzialna za casting w filmach Woody'ego Allena,
Benedict Cumberbatch, aktor i producent, Mike Newell, twórca m.in.
filmów „Cztery wesela i pogrzeb” (1994), „Donnie Brasco”
(1997) i „Harry Potter i Czara Ognia” (2005) oraz Jean-Marc Barr,
czyli Jacques Mayol z „Wielkiego błękitu” Luka Bessona i stały aktor
Larsa von Triera.
Podczas 10 festiwalowych dni
publiczność obejrzała ponad 100 filmów. Jury pod przewodnictwem
Jerzego Stuhra wybrało najlepszy film w ramach konkursu głównego –
„Eastern Boys” (reż. Robin Campillo), z kolei jury pod
przewodnictwem Kim Cattrall, znanej m.in. z roli Samanthy Jones w
serialu „Seks w wielkim mieście”, wybrało najlepszy film w
konkursie polskim – „Ida” (reż. Paweł Pawlikowski).
2 maja 2014
Czy potrzebne są panteony narodowe?
"Przed hejnałem", Radio Kraków, 2 maja 2014
Pierwszym panteonem narodowym – miejscem pochówku wielkich Polaków – stał się Wawel. Od końca XIX w. funkcję tę przejęła krypta kościoła na Skałce. Jako ostatni został tam pochowany 10 lat temu Czesław Miłosz. Aby pochować tam kolejne osoby, krypta miała zostać rozbudowana. Tak się jednak nie stało. Funkcję panteonu przejęła krypta kościoła św. Piotra i Pawła.
Krypta w kościele św. Piotra i Pawła
fot. fundacja Panteon Narodowy
Do czego potrzebne są panteony wielkich Polaków i jak tę wielkość określić? 2 maja Sylwia Paszkowska rozmawiała o tym z Markiem Wasiakiem, prezesem fundacji Panteon Narodowy opiekującej się kryptą w krakowskim kościele św. Piotra i Pawła.
Krypta kościoła ojców paulinów na Skałce miała zostać rozbudowana, aby w panteonie mogły zostać pochowane następne osoby. W 2009 r. ojcowie wycofali się jednak z tego przedsięwzięcia. – Nie wiemy, dlaczego – mówił Wasiak. – Stąd pomysł byłego rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego prof. Ziejki, aby misję skałeczną kontynuować w podziemiach kościoła Piotra i Pawła.
– W grudniu zakończyliśmy prace w części memornialnej, czyli pochówkowej – mówił gość. – Panteon został otwarty decyzją kapituły, która zdecydowała, że może tam spocząć Sławomir Mrożek. 17 września odbył się pierwszy pogrzeb w tym współczesnym panteonie.
W skład kapituły wchodzi siedmiu reprezentantów instytucji: minister kultury, prezesi Polskiej Akademii Nauk i Polskiej Akademii Umiejętności, rektor UJ, prezydent Krakowa, metropolita krakowski i przewodniczący rady fundacji. – Pierwszym elementem, który wyznacza, że kapituła podejmuje decyzję, jest testament lub wola zmarłego – mówił Wasiak. Jak mówi prezes fundacji pod uwagę brana jest pozycja, jaką dana osoba osiągnęła w swojej dziedzinie i jej konsekwencja w dążeniu w życiu do prawdy.
Fundacja ma w planach m.in. wybudowanie osobnego wejścia do krypty kościoła św. Piotra i Pawła, aby odwiedzający nie zakłócali mszy. Poza opieką nad panteonem instytucja prowadzi również działalność edukacyjną skierowaną m.in. do młodzieży – organizuje konkursy, spotkania, głównie z uczonymi, a także przyznaje stypendia.
Zdaniem Wasiaka szczególna pamięć o odchodzących jest pisana w naszą kulturę, zarówno odchodzących w rodzinie, jak i innych osobach, to tradycja, chęć zachowania ich dorobku i tego, jakimi byli ludźmi. – To pomnik narodowej kultury – mówił prezes fundacji.
http://www.radiokrakow.pl/audycje/przed-hejnalem/czy-potrzebne-sa-panteony-narodowe
wydawca: BK
Pierwszym panteonem narodowym – miejscem pochówku wielkich Polaków – stał się Wawel. Od końca XIX w. funkcję tę przejęła krypta kościoła na Skałce. Jako ostatni został tam pochowany 10 lat temu Czesław Miłosz. Aby pochować tam kolejne osoby, krypta miała zostać rozbudowana. Tak się jednak nie stało. Funkcję panteonu przejęła krypta kościoła św. Piotra i Pawła.
Krypta w kościele św. Piotra i Pawła
fot. fundacja Panteon Narodowy
Do czego potrzebne są panteony wielkich Polaków i jak tę wielkość określić? 2 maja Sylwia Paszkowska rozmawiała o tym z Markiem Wasiakiem, prezesem fundacji Panteon Narodowy opiekującej się kryptą w krakowskim kościele św. Piotra i Pawła.
Krypta kościoła ojców paulinów na Skałce miała zostać rozbudowana, aby w panteonie mogły zostać pochowane następne osoby. W 2009 r. ojcowie wycofali się jednak z tego przedsięwzięcia. – Nie wiemy, dlaczego – mówił Wasiak. – Stąd pomysł byłego rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego prof. Ziejki, aby misję skałeczną kontynuować w podziemiach kościoła Piotra i Pawła.
– W grudniu zakończyliśmy prace w części memornialnej, czyli pochówkowej – mówił gość. – Panteon został otwarty decyzją kapituły, która zdecydowała, że może tam spocząć Sławomir Mrożek. 17 września odbył się pierwszy pogrzeb w tym współczesnym panteonie.
W skład kapituły wchodzi siedmiu reprezentantów instytucji: minister kultury, prezesi Polskiej Akademii Nauk i Polskiej Akademii Umiejętności, rektor UJ, prezydent Krakowa, metropolita krakowski i przewodniczący rady fundacji. – Pierwszym elementem, który wyznacza, że kapituła podejmuje decyzję, jest testament lub wola zmarłego – mówił Wasiak. Jak mówi prezes fundacji pod uwagę brana jest pozycja, jaką dana osoba osiągnęła w swojej dziedzinie i jej konsekwencja w dążeniu w życiu do prawdy.
Fundacja ma w planach m.in. wybudowanie osobnego wejścia do krypty kościoła św. Piotra i Pawła, aby odwiedzający nie zakłócali mszy. Poza opieką nad panteonem instytucja prowadzi również działalność edukacyjną skierowaną m.in. do młodzieży – organizuje konkursy, spotkania, głównie z uczonymi, a także przyznaje stypendia.
Zdaniem Wasiaka szczególna pamięć o odchodzących jest pisana w naszą kulturę, zarówno odchodzących w rodzinie, jak i innych osobach, to tradycja, chęć zachowania ich dorobku i tego, jakimi byli ludźmi. – To pomnik narodowej kultury – mówił prezes fundacji.
http://www.radiokrakow.pl/audycje/przed-hejnalem/czy-potrzebne-sa-panteony-narodowe
wydawca: BK
1 maja 2014
Mistrzowie królewskiego retuszu
www.radiokrakow.pl, 17 kwietnia 2014
Tomasz Kozakiewicz i
Krzysztof Gadomski z House of Retouching, którzy zajmowali się
postprodukcją zdjęć rodziny królewskiej, mają ręce pełne
roboty.
fot. Jason Bell
Po raz kolejny postanowiliśmy
odwiedzić panów w ich pracowni. 17 kwietnia w "Przed hejnałem"
relacja z wizyty Sylwii Paszkowskiej w tym niezwykłym miejscu.
Kilka tygodni temu po raz kolejny
retuszowali zdjęcia rodziny królewskiej autorstwa Jasona Bella. Tym
razem księżna Kate i książę William z synem Jerzym pozowali
mniej formalnie niż przy poprzedniej sesji i fotograf uwiecznił ich
w oknie, w towarzystwie psa.
Aktualnie panowie pracują nad
zdjęciami Angeliny Jolie. – To sesja do filmu „Maleficent”
Disneya – mówili. Film będzie można zobaczyć w Polsce pod
koniec maja pod nazwą „Czarownica”.
House of Retuoching prowadzi też
szkolenia. Planuje zorganizowanie warsztatów w Krakowie.
W pracowni na krakowskim Zabłociu
Kozakiewicz i Gadomski pokazali prowadzącej swoją pracę.
Rozpoczynają od negatywów cyfrowych. Pracują nad ekspozycją,
kontrastem, saturacją. Następnie korygują drobne rzeczy i budują
scenerię.
Zdaniem Gadomskiego, jeśli zdjęcie
jest złe, to już nic nie da się z nim zrobić. – Jeśli zostało
np. mocno prześwietlone, niedoświetlone, są elementy, których nie
powinno być, np. statyw, czasami ciężko to usunąć, chociaż to
wydaje się łatwe – mówił.
– Często mamy do czynienia z osobami
charakterystycznymi. Jeśli model jest rozpoznawalny, jak np. Cindy
Crawford, która ma znany pieprzyk, gdybyśmy usunęli ten pieprzyk,
to byłoby faux pas – dodał Kozakiewicz.
BK, MZ
Subskrybuj:
Posty (Atom)